środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 15

Szpital
No cóż znowu długo nie wstawiałam. Niestety nawet w wakacje nie mam na nic czasu :( Przepraszam jeszcze raz i dziękuje, że czekałyście :)))

Odzyskałam świadomość. Ze strachem rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się obecnie znajdowałam. Białe ściany, lekko przybrudzone i niesamowicie szorstkie, biały sufit i zniszczona podłoga. Przede mną i za mną ciągnął się długi korytarz  z wieloma drzwiami. Z trudem wstałam podpierając się o ścianę. Czułam pieczenie na łokciach, były całe obdrapane. Czułam, że jestem cała posiniaczona. Mój oddech był niesamowicie ciężki. Nie mogłam nic z tym zrobić. Ledwo co oddychałam. Czułam jak coś drapie mnie w gardle. Moje ubrania były całe brudne, a biały sweter w strzępach. Nie pozwoliłam sobie na płacz, za ostatnią rzeczą, która pokazała, że ojciec mnie rozumie. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie zgrzyt, drzwi na korytarzu jeszcze niedawno były zamknięte, a teraz jedne z nich stały otworem. Zaczęłam iść w ich stronę. Moje serce przyśpieszyło, co jakiś czas wstrzymywałam powietrze, ale było to niesamowicie trudne bo ledwo co szłam. Złapałam się za drzwi zrobione z wiśniowego drewna i przeszłam przez próg. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, góra była na dole a dół na górze. Obraz znikł i chwile potem się pojawił, klęczałam na podłodze ciężko dysząc. Byłam cała zlana potem nie mogłam oddychać, dusiłam się. Coś stanęło mi w gardle, zaczęłam kaszleć. Odebrał mi on wzrok, chwile potem patrzyłam na moją rękę zakrwawioną. Kaszlałam krwią. Z przerażenia wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Nie wiem jak wyglądało pamiętam tylko wielki biały stół. Kiedy przekroczyłam próg, przede mną stanęła dziewczynka, wyciągnęła do mnie swoje rączki. Patrzyłam na nią ze smutkiem, ale nagle ona zaczęła gnić. Jej skóra marszczyła się i rozkładała. Towarzyszył temu okropny smród, przez który zakręciło mi się w głowie. Cofnęłam się kilka kroków. Zamknęłam oczy powtarzając sobie, że to niemożliwe ,muszę mieć zwidy. Zacisnęłam ręce na framudze drzwi i osunęłam się do przysiadu. Cała się trzęsłam, nie mogła się opanować. W głowie miałam kompletną pustkę. Nie umiem określić czy się bałam, byłam zła, czy po prostu zdziwiona. Przed oczami miałam cały czas tą biedną dziewczynkę.
- Katcherin – nie zostawcie mnie. Krzyczałam w głowie, ale po chwili moje imię rozbrzmiało jeszcze raz. W oczach stanęły mi łzy, a moje ciało znowu zadrżało. Znowu moje imię. Ja znam ten głos. Podniosłam oczy i posłuchałam z której strony dobiega jego glos. Kiedy jeszcze raz wykrzyczał moje imię, pewna tego, że przy nim będę bezpieczna wstałam i próbowałam poruszać się jak najszybciej, mimo zawrotów głowy. Niestety okropny kaszel wrócił, a razem z nim coś zaczęło mi miażdżyć czaszkę. Zaczęłam krzyczeć. Naglę moją głowę przejęły, nie moje myśli. Czułam tylko złość, ale na pewno nie moją. Biegłam dalej w stronę Jace’a, ale z nie dobrymi intencjami. Walczyłam z tym czymś co weszło do mojej głowy, ale byłam słaba. Musiałam się skupić na czymś, ale obrazy znikały i znowu się pojawiały, nie wiedziałam gdzie jestem, co robie byłam zdezorientowana. Udało mi się to coś wypędzić kiedy zobaczyłem Jace’a. Patrzył na mnie z taką troską. Na chwile mnie to rozproszyło, ale to coś w mojej głowie kazało mi go zaatakować. Widziałam jego minę, byłam wściekła nie mogłam go zranić. Wreszcie znalazłam szczelinę, małą lukę, uchylone drzwi zaczęłam je pchać. Kiedy wszystko wróciło leżałam na zimnej podłodze, a obok mnie Jace. Mimo, że moje ciało kazało mi nie wstawać podniosłam się i przeczołgałam do niego. Chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie. Moje serce zabiło szybciej byłam taka szczęśliwa, że go widzę ten jego uśmiech. Niestety nasze szczęście na trwało długo. Poczułam mdłości, wszechogarniający bul. Kiedy znowu widziałam, Jace siedział na mnie okrakiem i trzymał mglisty miecz nad moim sercem. Coś mamrotał nie wiem dokładnie  co . Byłam przerażona, z mojej twarzy odeszły kolory. Zacisnęłam zęby i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam tylko ciche ‘’o nie’’ Jace zszedł ze mnie i trzymał się za głowę. Był teraz taki delikatny, ale ja ciągle widziałam ten jego wściekły wzrok. Bałam się, że zaraz znowu mi coś zrobi. Zaczęłam uciekać, ciągle cię potykałam i uderzałam o ściany, wszystko wirowało. Nie myślałam normalnie. W jednym momencie cieszyłam się, że go widzę, a w drugim byłam przerażona. Kiedy biegłam przez korytarz, drzwi otwierały się widziałam ludzi chorych. Ich twarze były takie wymęczone, ciała chude.
- Katch – nie on nie może mnie znaleźć. Nie wiem jak, ale zaczęłam biec szybciej co chwile o coś zahaczałam. Rany się nie goiły. Krwawiłam naprawdę mocno. W pewnym momencie kiedy przebiegałam obok drzwi, one się nie otworzyły. Przystanęłam na chwilę, ale znowu usłyszałam swoje imię, o wiele bliżej  niż wcześniej. Nie miałam ani siły, ani czasu na dalszą ucieczkę. Po prostu nacisnęłam klamkę i wpadłam do sali operacyjnej. Znowu zaczęłam kaszleć, cała się trzęsłam było mi zimno i miałam gorączkę. Widziałam chorych ludzi małe gnijące dziewczynki i Jace’a który chce mnie zabić. Kopniakiem zamknęłam drzwi i położyłam się na zimnej podłodze. Zwinęłam się w kłębek.
****
Nagle obudziłem się w tym szpitalu. Wiedziałem, że zaklęcie zadziałało. Zobaczyłem ją, ale w pewnym momencie zamiast niej widziałem swojego ojca. Chwila i przypływ negatywnych emocji sprawił, że chciałem ją zabić. Widziałem strach w jej oczach. Zacząłem za nią iść. Złe duchy ją dręczyły, chciały jej krwi. Wszedłem do jedynego pomieszczenia, które nie stało otworem. Znalazłem się w białej zniszczonej sali operacyjnej. Sprzęty chirurgiczne były porozrzucane po cały pomieszczeniu. Lóżko stało do góry nogami. Wszystko było zmasakrowane, a na samym smrodku sali leżałam ona. Wyglądała okropnie. Podbiegłem do niej i wziąłem na ręce. Cała się trzęsła. Miała gorączkę, jej piękne rude kosmyki były przyklejone do jej twarzy. Chciałem jak najszybciej ją z tond zabrać. Drzwi były zamknięte. Kopnąłem je z całej siły.
- Boję się – usłyszałem. Popatrzyłem na Katcherin i zobaczyłem, że jest w pełni przytomna. Patrzyła na mnie tymi swoimi oczami które nie przypominały żadnych innych. Usiadłem w kącie pokoju z nią na kolanach. Delikatnie zacząłem gładzić ją po włosach. Nie chciałem sprawiać jej bólu, ale duchy chciały świeżej krwi. Chciały jej krwi.

- Będzie bolało po raz ostatni – szepnąłem i zgrabnym ruchem odgarnąłem jej włosy na jedną stronę. W pewnym momencie dziewczyna zaczęła krzyczeć. Przytuliłem ją mocniej do siebie i zacząłem głaskać po głowie. Dziewczyna powoli się uspokajała. Po jej szyi leciała mała stróżką krwi, ale rany nie było, duchy wyciągały krew z niej siłą. Szkarłatne plamy pojawiały się na podłodze i zaraz znikały. Przestała krzyczeć, ale bardzo ciężko oddychała. Jej gałki oczne poruszały się pod powiekami. Widziałem, że powstrzymuje się i robi wszystko aby nie wydobyć ani dźwięku. Jej serce przyśpieszało niebezpiecznie. Zacząłem kreślić na jej ręce małe koła. Po chwili chyba zasnęła nie mam pojęcia. Wiem tylko, że nad ranem krew przestała płynąc, a drzwi się otworzyły.

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 14

Camill

Oto i nowy rozdział. Po raz pierwszy piszę z punktu widzenia chłopaka i nie wiem jak mi to wyszło. Nie umiem ocenić. Przepraszam, że tak dawno nie pisałam, ale zakończenie szkoły, a potem kolonie i tak jakoś zleciało, ale od teraz rozdziały będę starała się wstawiać częściej. Tak więc miłego czytania.



Stanąłem przed małym domem zrobionym z drewna. Zawsze kiedy przebywałem w tym miejscu, odczuwałem silne bóle głowy. Stanąłem na ziemi i złożyłem skrzydła. Dom Camill stał w środku lasu. Podszedłem do drzwi i bez pozwolenia je otworzyłem. Musiałem ją znaleźć, wiedziałem, że żyje. Czułem delikatne uderzenia jej serca w moim ciele. Przypomniało mi się jak resztkami sił uniosłem głowę, by móc ją zobaczyć. Widziałem tylko zarys jej sylwetki ponieważ otaczał ją piekielny ogień. Poczułem ogromny ból w sercu. Widziałem jak cierpi, a najgorsze było to, że ja tego nie odczuwałem. Piekielny ogień nas od siebie odgrodził. Zawsze kiedy czułem jej uczucia wiedziałem, że żyje, mogłem normalnie funkcjonować. Potem ogień stał się większy i całkowicie ją zasłonił. Z całych sił krzyknąłem jej imię mając nadzieje, że odpowie. Widziałem tylko jak ogień znika razem z nią. Zemdlałem, a kiedy się obudziłem, czułem tak jak teraz. Kompletną pustkę i tylko lekkie uderzenia serca. Byłem na siebie wściekły, mogłem jej pomóc. Stoczyłem większe bitwy i zawsze wszystkich zaskakiwałem swoją wytrzymałością, a teraz jeden mały demon sprawił, że ją straciłem. Straciłem jej piękne rude włosy, które na końcówkach były jaśniejsze, oraz oczy, które sprawiały, że gdy na nie patrzyłem wspomnienia nie wracały, a jej usta. Delikatne, pełne, idealnie wykrojone, przypomniało mi się, że kiedy jest smutna one lekko się wykrzywiają. Nie widząc jej i nie czując jej uczuć wiedziałem, że coś mnie od niej odgradzało. Miałem wątpliwości, co jeśli zostanie tam na zawsze i nigdy już jej nie zobaczę. Nie, muszę w nią wierzyć. Za niedługo się zobaczymy, dotkniemy…
- Jace jak zwykle źle wychowany – z wewnętrznego monologu wyrwał mnie głos z lekką chrypką, który bardzo dobrze pamiętałem. Popatrzyłem na osobę, która wypowiedziała te słowa. Zobaczyłem niziutką blondynkę, z bardzo niewinnym wyrazem twarzy. Natomiast jej oczy podziwiały wszystko na co spojrzała. Usta miała blade i wąskie, kochałem kiedy delikatnie mnie nimi całowała. Camill na głowie miała wianek z kwiatów jabłoni. Zawsze go nosiła, to z niego pobierała moc natury. Wyciągnęła do mnie swoje szczupłe ramiona. Podszedłem do niej i z wielką łatwością podniosłem, jak kiedyś. Była tak słodko malutka i lekka. Czułem jak duże bransolety na jej nadgarstkach wbijają mi się w plecy. Było to nawet przyjemne. Wtuliłem się w nią i poczułem jabłka. Ten zapach przypomniał mi jak kiedyś zabrałem Camill właśnie do wielkiego sadu gdzie spędziliśmy cały dzień razem. Niestety był to mój ostatni dzień na ziemi, więc opuściłem ją rano. Od tamtego dnia jej nie widziałem. Myślałem że powita mnie krzykami, wyrzutami, a nie… przeliczyłem się. Chwilę potem trzymałem się za policzek, po dość silnym uderzeniu. Dziewczyna uśmiechała się słodko.
- Co chcesz, wiem, że nie przyszedłeś tu bez konkretnego powodu. – Mówiąc to skierowała się w stronę drzwi znajdujących się naprzeciwko mnie. Ostatnio kiedy tu byłem, domek był małą chatką gdzie kuchnia, sypialnia i salon były jednym, a z boku były małe drzwi prowadzące do łazienki. Teraz stałem w dużym okrągłym holu, a na około mnie znajdowały się różne drzwi. Stałem chwilę w osłupieniu, a potem ruszyłem za Camilll. Wiedziałem, że dziewczyna nie będzie na mnie czekać. Kiedy przekroczyłem drzwi, znalazłem się w salonie o kształcie kwadratu. Od razu gdy wszedłem, poczułem mocny zapach wanilii oraz antonówek. Po mojej prawej stronie stała czarna kanapa, na cztery osoby. Siedziała na niej Camill i wpatrywała się we mnie. Przed kanapą stał stół. Leżała na nim księga oprawiona w skórę, która na rogach była lekko poobdzierana. Misa zrobiona z ciemnego drewna, którego nazwy nie znałem, zioła oraz dwa kieliszki i lampka wina. Dziewczyna otworzyła ją i wlała do kieliszków. Sięgnęła po jeden i upiła duży łyk, przy okazji dając mi znak abym usiadł obok niej. Usiadłem i sięgnąłem po kieliszek. Powąchałem i stwierdzając, że nie znam zapachu odstawiłem go. Dobrze znałem Camill najlepiej znała się na ziołach. Kochała łączyć je i dowiadywać się o ich zastosowaniu.
- Po co przyszedłeś – uniosła brwi w pytającym geście. Uwielbiałem to u kobiet. Kiedy unosiły brwi ich twarz stawała się bardziej poważna i pewna. Przerwałem dalsze myśli ponieważ wiedziałem, że wcześniej czy później dojdą do Katch, nie mogłem też kazać długo czekać Camill na odpowiedz.
- Chodzi o dziewczynę … muszę ją odnaleźć
- Nic trudnego daj coś co do niej należy – pochyliła się nad księgą i zaczęła ją wertować. Nie spodziewałem się, że tak po prostu będzie chciała mi pomóc.
- Ona nie żyje, utknęła gdzieś poza tym światem, a kiedy wróci muszę pojawić się tam gdzie ona. – widziałem jak źrenice Camill się powiększają, jak u kota. Zawsze tak się zmieniały, kiedy czarownica była zdenerwowana.
- Prosisz mnie o coś niemożliwego – starała się mówić to jak najbardziej spokojnym głosem, ale widać było, że wytrąciłem ją z równowagi. Prosiłem ją o zaklęcie, które mogło się dla niej źle skończyć. – jeśli ktoś utknie poza światem, nie wróci nawet jeśli jest istotą nad przyrodzoną.
- już raz się jej udało, zobacz – podałem jej rękę, dziewczyna ujęła ją i zamknęła kocie oczy. Czułem jak cofa się w moich wspomnieniach, aby dojść do tego momentu. Ja zrobiłem to szybciej od niej i zablokowałem niektóre wspomnienia, aby Camill niedowidziała się kim jest Katch. Po chwili dziewczyna otworzyła oczy, które na powrót stały się słodko miodowe.
- Prosisz mnie o coś niemożliwego – dziewczyna wstała i zaczęła przechadzać się po małym salonie. Wyglądała niesamowicie słodko, na tle pastelowych ścian. – mam znaleźć dziewczyna, która nie żyje, więc jej rzeczy na nic się nie przydadzą, bo jej energia życiowa znikła. Mam ją odnaleźć z jakiegoś nikłego bicia i  niewyraźnego wspomnienia !!! – uniosła lekko głos, ale nagle się zatrzymała. Ona już wiedziała, że coś przed nią ukrywam – pokaż mi wszystko.
- Nie mogę, musi ci wystarczyć to co już widziałaś. – powiedziałem to władczym tonem, którego używałem bardzo rzadko, czarownica musiała mnie usłuchać. Usiadła obok mnie i zaczęła szukać w księdze. Po chwili zaczęła coś szeptać i przed nią pojawiła się nowa księga, a misa wypełniła się szkarłatną krwią. Ciemną taką jaką posiadają ludzie, ale po chwili krew stała się bardziej złocista jak moja, potem przeszła w ciemną prawie czarną krew demonów, a na koniec w lekko zielonkawą krew czarownic. Wiedziałem, byłem pewny, że Camill zdała sobie sprawę, kim jest Katcherin. Niestety musiała skończyć to zaklęcie. Powoli wyciągnęła w moją stronę rękę i delikatnie ujęła mój nadgarstek. Nie czułem nic, byłem skupiony na tym co robi dziewczyna. Nawet nie poczułem, kiedy na moim nadgarstku pojawiło się małe rozcięcie, z którego poleciały dwie krople krwi. Nie zwracałem na to uwagi wiedziałem ,że już za chwilę się zagoi. Dziewczyna wrzuciła kilka ziół i zaczęła coś mówić wciąż trzymając mnie za nadgarstek.  Światła w pomieszczeniu zaczęły zapalać się i gasnąć. Od południa zawiał wiatr. Popatrzyłem na Camill i zobaczyłem, że z nosa leci jej krew. Po chwili dziewczyna zaczęła głośniej wypowiadać słowa zaklęcia, co spowodowało, że także z ust zaczęła lecieć jej krew. Dziewczyna robiła coś przeciwko naturze i jednocześnie korzystając z niej. Znowu zajrzała do mojej głowy, niestety tym razem wiedziała co szuka i nie zdążyłem przed nią zablokować jednego wspomnienia. Widoku pięknego znaku nieśmiertelności na ramieniu dziewczyny. Camill zaczęła powoli oddychać, szeptem wymawiając zaklęcie. Krew przestała lecieć, gdyby dziewczyna nie zajrzała do mojej głowy, na pewno by umarła. Natura to Katcherin, gdy tylko natura dowiedziała się, że Camill szuka właśnie jej stwierdziła, że jej pomoże. Światła przestały gasnąć, a wiatr osłabł. Czarownica puściła moją rękę i widać było, że jest z siebie zadowolona. Wiedziałem, że zaklęcie zadziała. Niestety nikt nie mógł wiedzieć o Katcherin.
- Wykonałam to o co mnie prosiłeś. Musisz mi coś za to obiecać – uśmiechnęła się tajemniczo. Pewnie jeszcze niedawno odwzajemniłbym uśmiech, ale prawda była taka, że dziewczyna ściągnęła na siebie to, czego chciała uniknąć. – obiecaj, że kiedy skończysz z Nieśmiertelną, wrócisz do mnie i pozostaniesz ze mną, do końca mojego życia. – miałem gdzieś jej obietnice.
- ok. obiecuję – wyciągnąłem do niej ramiona. Dziewczyna przytuliła się do mnie z całych sił. Wystarczyła mi chwila, aby wytworzyć mglisty miecz, który od tyłu wbiłem jej w serce.
- Następnym razem rób to co ci każe, oj zapomniałem, że następnego razu nie będzie. Nikt nie może wiedzieć, że Nieśmiertelna żyje. Więc próbowałaś uniknąć czegoś, co i tak cię dopadnie, właśnie teraz– Czułem jak dziewczyna powoli osuwa się i leci w dół. Traciła naprawdę dużo krwi która zostawała na moich rękach. Nagle z jej ust poleciała krew która ubrudziła moją czarna bluzkę. Dziewczyna skierowała na mnie swoje miodowe oczy, które tak bardzo lubiłem, dzięki nim wszystko stawało się takie piękne, ale oczy Katch były mi bardziej potrzebne, one odgradzały wszystkie wspomnienia.
- obietnica – wychrypiała słabym głosem

- pozostanę z tobą do końca twojego życia. Tak jak obiecałem.

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział dodam później niż planowałam!!

Oznajmiam, że wróciłam i znowu będę pisać. Nigdy nie planowałam opuścić tego bloga, mam zamiar skończyć tą historię. Niestety dzisiaj wyjeżdżam więc nie dodam nowego rozdziału. Rozdział jest już prawie napisany więc postaram się go dokończyć i wstawić jak najszybciej. Proszę też o zostawienie pod tym postem jakiś komentarz, abym wiedziała ile osób ma zamiar czytać dalej. Przepraszam za nie wstawianie :)
Celest!! 

czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 13

Piekielny Ogien



Przepraszam że nic nie wstawiałam dobrze wiedziałam co chcę napisać ale nie mogłam ubrać tego w słowa. Nienawidzę tego razdziału potraktujcie go jako taką wzmiankę przeczytajcie i proszę nie zwracajcie uwagi na beznadziejną jakość. Postaram się aby następne rozdziały były ładniej napisane. 



Ruszyliśmy w stronę samochodu. Ciągle w myślach przypominałam sobie zawieszone kropelki wody. Ich przejrzystość, wspomnienia znikły gdy poczułam dziwny zapach, stęchlizny. Jace stanął w miejscu. Ten zapach przywołał wspomnienia Sally. Widziałam jej twarz, która się wydłuża tak jakby dziewczyna stała przede mną. Odruchowo przesunęłam się w stronę Jace’a, jego aura sprawiała, że każda dziewczyna przy nim czuła się bezpieczniejsza. Cicho podeszliśmy do samochodu. Czułam zdenerwowaną atmosferę wiszącą w powietrzu, słyszałam dwa serca bijące takim samym nierównym rytmem. Brzmiało to jak muzyka.
- Były tu, ale już ich nie ma – Jace wyprostował się i rozluźnił barki. Znów był sobą. Nie zaszczycając mnie spojrzeniem, wsiadł do czarnego samochodu z zaciemnionymi szybami. Próbowałam uspokoić emocje, które dotychczas mi towarzyszyły, ale nie byłam w stanie, zrezygnowana ruszyłam w stronę tojoty. Kiedy samochód ruszył, sięgnęłam po swój plecak. Z małej kieszonki dwoma palcami wyjęłam pierścionek w kształcie trójkąta z wygrawerowanymi różami. Na jego widok w oczach stanęły mi łzy. Wytarłam je pospiesznie wierzchem dłoni. Delikatnie przesunęłam palcem po wgłębieniach. Przypomniałam sobie uśmiech mojej przyjaciółki, kiedy mi go dawała. Dopiero teraz zauważyłam, że był inny, bardziej sztuczny, wszystko co robiła tego dnia było sztuczne. Sally zawsze tryskała energią i patrzyła na świat oczami wyobraźni. Tego dnia była bardziej zgaszona, jakby ciało poruszało się według czyichś rozkazów.  Po chwili zastanowienia nałożyłam go na palec i zasnęłam. Śniły mi się moje wspomnienia z dzieciństwa. Momenty, które spędziłam z Sally. Niestety zamiast niej widziałam zawsze twarz demona, która śmiała się razem ze mną.
W pewnym momencie sny były tak straszne, że się obudziłam. Jace patrzył na mnie z troską, wiedziałam to. Niestety kiedy centralnie skierowałam na niego wzrok i zagłębiłam się w jego oczach, widziałam tylko czerń.
- Krzyczałam?
- Trochę i kilka razy mnie uderzyłaś. - Zrobił zamyśloną minę na co ja tylko wywróciłam oczami-  Muszę zabronić ci spać w samochodzie, bo w przyszłym czasie spowodujesz wypadek. – popatrzyłam przez okno i zobaczyłam, że znowu jedziemy z tą niesamowitą prędkością.
- Szybciej ty przywalisz o drzewo – powiedziałam lekko go szturchając. Chłopak tylko się uśmiechnął i przestał zwracać na mnie uwagę. Wiedziałam, że pogrążył się we wspomnieniach. Skupiłam się na drodze. Jechaliśmy po idealnym asfalcie. Otaczały nas puste pola. Otworzyłam okno. Do samochodu wlał się zapach kwiatów i ciepłe powietrze. Tak zawsze pachniało w domu, mama kupowała świeże kwiaty i stawiała je na stole w jadalni.  Nagle na maskę samochodu spadł jakiś wielki, czarny, cień. Był większy od człowieka. Demon. Z przerażenia wstrzymałam oddech. Okropny zgrzyt dotarł do moich uszu. Odwróciłam się i zobaczyłam wielkie szpony, wbite w dach samochodu. O dziwo pomyślałam o tym, że potwór zniszczył piękny, czarny samochód. Dopiero potem stwierdziłam, że większa krzywda stanie się nam niż tojocie. Nagle wielkie, czarne skrzydła zakryły przednią i boczne szyby, tylko przez tylną wlewały się małe promyki. Jace gwałtownie skręcił kierownice i zaczął jechać tyłem. Wypuściłam powietrze z płuc, zadziwiona takim manewrem.
- Wyjmij nuż – rzucił i całkowicie skupił się na jeździe. Rozejrzałam się po całym samochodzie i z opóźnieniem zobaczyłam przed sobą małą skrytkę. Okazało się, że jest zamknięta. Nie chciałam rozpraszać Jace’a i prosi go o klucze, więc cofnęłam siedzenie i z całej siły kopnęłam w drzwiczki od szafki. W środku było pełno najróżniejszej broni. Od złotych sztyletów po jakieś pręty. Trzęsącymi się rękami sięgnęłam po srebrny sztylet i z wyczekiwaniem popatrzyłam na Jace’a, nie byłam w stanie nic wykrztusić.
- Przetnij nadgarstek – rzucił to tak lekkim tonem, że zabrakło mi tchu. Jak to mam tak po prostu przeciąć swoją skórę. Odwinęłam rękaw swetra i popatrzyłam na bliznę, która już ciągnęłam się przez całą wewnętrzną cześć ręki. Odetchnęłam dwa razy, próbując się uspokoić. Nie było czasu na moje wątpliwości, Jace wie co robi. Z tą myślą zamknęłam oczy i wykonałam szybki ruch ręką. Poczułam lekkie pieczenie, ale nic poza tym, adrenalina tłumiła ból. Usłyszałam niezrozumiałe słowa. Okazało się, że to Jace mówi coś po jakimś języku. Nie wiem czemu, ale od razu słowa skojarzyły mi się z łaciną. Przypomniałam sobie o moich mocach i spróbowałam wywołać ogień. Nie byłam w stanie, udało mi się tylko wezwać wiatr, który dął w potwora. Jace skończył mówić i znowu przekręcił samochód aby jechać przodem. Przednia szyba była pusta, skrzydła gdzieś zniknęły. Mało mnie to zaskoczyło, ale stwierdziłam, że potem zapytam o to Jace’a. Po patrzyłam na swój nadgarstek i zobaczyłam, że rana już się prawie zagoiła. Jace wjechał  na jakieś pole. Zatrzymał samochód i ręką pokazał mi, że mam być cicho. Bałam się nawet oddychać. Wskazał na drzwi i pokazał 3 palce. Zgiął jeden i położył rękę na klamce, zrobiłam to samo. Zgiął drugi i przy jego pasie pojawił się mglisty miecz. Nie byłam w stanie wytworzyć teraz broni umysłem, musiałam całkowicie zdać się na naturę. Zgiął 3 palec i w tym samym momencie otworzyliśmy drzwi co zdezorientowało potwora. Jace od razu gdy wysiadł zamachnął się mieczem, mocno raniąc bok potwora, natomiast ja odeszłam dalej, aby z bezpiecznej odległości pomagać Jace’owi. Idealnie wygładziłam podłoże pod jego nogami i nakazałam wiatrowi wiać tak, aby próbował zrzucić potwora z samochodu. Będąc na nim miał większe szanse. Z całych sił próbowałam przywołać ogień, ale nie byłam w stanie. Coś blokowało moje siły, może strach, nie byłam pewna. Nad wodą nawet się nie zastanawiałam, wiedziałam, że znajduje się kilka kilometrów stąd i przywołanie jej pozbawiło by mnie dużej ilości energii. Zamiast teko podniosłam ziemię i naparłam nią na potwora. Wiedziałam, że tak nic nie zdołam potrzebowałam mojego najsilniejszego żywiołu. Cofnęłam się o krok przez przypadek stając na suchą gałąź. Potwór to usłyszał i wzniósł się w górę, wylądował idealnie przede mną, przy okazji mocno raniąc Jaca pazurami. Słyszałam jak krzyczy moje imię, ale w tym momoncie mocniej słyszałam szybkie i nienaturalne bicie demonicznego serca. Cofnęłam się jeszcze trochę, potwór wzniósł się w powietrze. Przypomniałam sobie jak na w-f robiliśmy przewroty w przód, zaryzykowałam i spróbowałam udało mi się przemknąć pod szponami potwora, które unosiły się w powietrzu. Wstałam i zaczem biec. Niestety demon mnie dognił i złapał za kołnierz. Podarł mój biały sweter. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam Jace niesamowicie bladego. Obok niego leżała mała kałuża krwi. Jace jedyna osoba jaka mi pozostała, umierała, nie mogłam na to pozwolić. Ten widok sprawił, że w moich żyłach pojawił się ogień. Bez problemu zapaliłam całe podłoże pod nami, oczywiście omijając miejsce gdzie leży Jace Wysiliłam umysł i nakazałam płomieniom iść w górę. Bez problemu zanurzyliśmy się w płomieniach, które nas ogarnęły. Zamknęłam nas w piekielnym ogniu. Z uśmiechem na twarzy, patrzyłam jak demon staje się mniejszy, a potem ludzki. I kiedy było już za późno, rozpoznałam twarz Sally. Płaczącą, wykrzywioną z bólu. Paliłam swoją najlepszą przyjaciółkę. Zaczęłam krzyczeć tak gdybym i ja płonęła. ,,Demony powstały z piekielnego ognia i piekielnego dymu. Tylko to może nas zabić lub wypędzić z ludzkiego ciała. Niestety mogą też zabić człowieka.’’ Nie wiem skąd to wiedziałam. Wydało mi się że to myśli umierającego demona. Stwierdziłam, że Sally nie żyje, chociaż tak naprawdę mogłam ją uratować. A teraz sama ją zabiłam. Nienawiść do samej siebie ogarnęłam mnie całą. ‘’ Nie pozwól aby coś innego niż miłość przejęło twoje moce.’’ Słowa Celestyn pojawiły mi się przed oczami i właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę co robię. Tym razem zaczęłam krzyczeć, ponieważ poczułam piekielny ogień na swojej skórze. Było to jak sztylety, które cięły moją skórę. Pozwoliłam aby nienawiść przejęła moje moce i teraz właśnie za to byłam karana. Umierałam wiedziałam to. W tym momencie nie myślałam o niczym oprócz pierścionku od Sally na moim palcu. Usłyszałam tylko jeszcze swoje imię wypowiedziane przez basowy głos. 

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 12

Woda

Od razu przepraszam, że tak długo nie wstawiałam. Nie miałam czasu. Wena też na chwile mnie opuściła, ponieważ pod ostatnim postem było naprawdę mało komentarzy. Ten rozdział jest dla wszystkich którzy czytają. Jet drugim moim ulubionym, a co wy uważacie?



Nagle popatrzył na mnie całkowicie inaczej i pociągnął w stronę lasu. Przez cały czas się uśmiechał.  Nie stawiałam oporu. Wiedziałam, że mogę pójść za nim nawet do piekła. Ręka za którą mnie trzymał lekko mrowiła. To było takie przyjemne. Mimo to starałam się zachować kamienną twarz i nie pokazywać o czym myślę. Nagle gwałtownie mnie pociągnął. Zdałam sobie sprawę, że mało co nie wpadłam na drzewo. Zaśmiałam się lekko ze swojego zdezorientowania, nigdy nikt tak na mnie nie działał. Znowu poczułam szarpnięcie i lekko przyśpieszyliśmy kroku. Po chwili biegliśmy. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Tak jak w tańcu całkowicie zdałam się na swojego partnera. Moje ciało wykonywało takie same ruchy, ale z lekkim opóźnieniem. Dokładnie przyglądałam się pracy jego mięśni. Lekkie skrzywienie ciała, ugięcie nóg. Gdybym chciała mogłabym zamknąć oczy. Chłopak zaczął zwalniać. Puścił moją rękę i pozwolił mi biec centralnie przed sobą. Musiałam zobaczyć gdzie jestem, aby móc zapanować nad ciałem. Zauważyłam, że drzew naokoło nas jest coraz mniej, oraz że pod nogami mam coraz więcej kamieni. Spojrzałam przed siebie. Droga zwężała się i niespodziewanie kończyła. Kiedy to zauważyłam, usłyszałam ten okropny odgłos urywanej skóry. Na moich plecach położył się duży cień. Przyśpieszyłam, napięłam swoje mięśnie, aby przygotować je do skoku. Gdy moje nogi lekko oderwały się od ziemi, poczułam siłę grawitacji, która ciągnęła mnie w duł, oraz wiatr który próbował ponieś mnie w górę. Wiedziałam, że wytrzyma tylko chwile. Ze zdenerwowania zacisnęłam ręce co spowodowało, że na ziemi za mną pojawiły się płomienie ognia. które zasłoniły mnie od całego świata. Czułam żar na plecach, który po chwili zniknął. Ktoś złapał mnie, kiedy miałam już spadać.
-Jesteś lekka jak piórko – usłyszałam. Jego oddech lekko dotknął mojej skóry, sprawiając, że ogień za nami stał się jeszcze większy. Polecieliśmy jeszcze wyżej. Wiatr nie sprawiał kłopotów, powoli opływał nasze ciała. To było tak jakbym była w wodzie. Było to o tyle przyjemniejsze, że nie byłam mokra. Usłyszałam delikatny basowy głos.
- Popatrz – Rozejrzałam się naokoło i jedyne co zauważyłam, to plamki różnych kolorów. Szary, zielony, zielono brązowy, czerwono pomarańczowy. Wyglądało to jak rysunek małego dziecka, które bez zastanowienia wylało kilka plamek farby na płótno. Było to o tyle piękniejsze, że wszystko świeciło lekki różem od zachodzącego słońca i na szarym kolorze, można było co jakiś czas zobaczyć, czarne plamki które po kolei się przesuwały i znikały. Nagle przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama, tylko z osobą, na której bardzo mi zależy. Piękny jasno włosy anioł, z oczami jak noc i skrzydłami szarymi jak dym, tylko dopełniał całą tą romantyczną scenerię.
- Wiesz co było by bardziej romantyczne - zapytał. Zamknął oczy i wypowiedział jedno słowo pianto. Nic się nie działo, pochwali poczułam kropelkę na swoim ramieniu. Leniwie się po nim ześlizgnęła i zaczęła spadać w dół. Buło ich coraz więcej, wszystkie były tak malutkie i lekkie, że prawie ich nie czułam. Popatrzyłam na mojego anioła stróża. Jego uśmiech był niesamowity. Sprawiał, że cale moje ciało od razu miękło. Jedna kropelka spadła na jego policzek wyglądała jak łza. Delikatnie wytarłam ją opuszkiem palca. Przez cały ten czas wpatrywałam się w jego oczy, które jak zwykle były nieprzeniknione. Niestety chłopak nie wytrzymał mojego spojrzenia i odwrócił wzrok. Nagle zauważyłam, że kąciki jego ust lekko się podniosły.
- Jesteś niesamowita – Powiedział to bardzo cicho ale z taką pewnością, że te słowa sprawiły mi ogromną przyjemność. Ruszyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam, że na obrazie pojawiły się małe przezroczyste kropelki, które zatrzymały się w powietrzu, otaczały wszystko ale nie nas. Wyciągnęłam rękę aby dotknąć jednej z nich. Miałam nadzieję, że poczuje lekki wiaterek, który unosi kropelkę w powietrzu, ale zamiast tego mój palec przeszył ją, zmieniając jej kształt. Kiedy odsunęłam go od niej, ona znowu przybrała taką samą formę. Nie poczułam nic oprócz zimna. Ghiaccio to słowo pojawiło się w mojej głowie i spowodowało, że kropelka zamarzła. Nie byłabym w stanie tego zrobić tylko za pomocą wiatru. Chciałam zejść na ziemię i przyjrzeć się temu z bliska. Nawet nie wypowiedziałam tych słów, a już spływałam na dół razem z Jace'em. Gdy stanęłam na ziemi zobaczyłam, że niektóre kropelki zatrzymały się chwile przed tym jak uderzyły o ziemię. Opanowałam następny żywioł, ostatni. Mogłam teraz zrobić wszystko. Jestem nieśmiertelną, która posiada aż cztery moce. Od kilku tysięcy lat nie istniała taka osoba jak ja. 
- Panuję nad wszystkimi żywiołami. Jestem gotowa. – wypowiedziałam to z taką pewnością siebie, jaką nigdy nie słyszałam.






poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 11

Ból
Ten rozdział dedykuję Whites Deville. Napisałam go myśląc o naszej przyjaźni :) Mimo kłótni wszystko i tak wychodzi na prostą.
Przy okazji uważam, że to jeden z moich najlepszych rozdziałów. Miłego czytania. 



Przez całą drogę do samochodu myślałam o zdarzeniach na polanie. Moje serce na wspomnienie tych chwil, zaczynało mocniej bić. Jace otworzył bagażnik i wyjął z niego suchą bluzkę. Znowu zanurzyłam się we wspomnieniach pocałunku. Nagle wydało mi się, że coś jest nie w porządku. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że chłopak zamknął tylną część samochodu i skierował się stronę jakiejś dróżki. Co on znowu sobie wymyślił, prychnęłam. Ruszyłam za nim. Miałam dosyć lasu, wszystkie dźwięki coraz bardziej mnie męczyły. Ból głowy powoli dawał o sobie znać. Specjalnie szłam trochę wolniej, aby się z nim nie zrównać. Byłam dalej obrażona. Czemu on się mną bawił, dlaczego mu na to pozwalam. Powinnam była wyrwać się od razu, gdy jego usta dotknęły moich. To było takie… Pomyślałam o tym jak mogłabym się mu odgryźć.  Zachowanie godne małej dziewczynki . Przypomniałam sobie co najbardziej go denerwowało, jego wspomnienia.  Podbiegłam do niego i delikatnie, ale pewnie dotknęłam jego ramienia. Zaraz znalazłam się w innym miejscu. Leżałam na pryczy w jakimś pokoju. Ściany były zrobione z cegły tak samo jak podłoga. Po mojej prawej stronie znajdowało się okno, a naprzeciwko drzwi. Od razu skojarzyło mi się to pokojem w zamku. Na podłodze leżał mały dywan, a na nim drewniane zabawki. Rycerze z bronią na koniach, król z berłem i królowa w długiej sukni. W kącie przy łóżku znajdowały się pergaminy, musiały to być listy od jego matki. Z trudem podniosłam się z pryczy. Irytowało mnie to, że nie panowałam nad ciałem, tylko musiałam wykonywać polecenia, które kiedyś robił Jace. Gdybym mogła wyjrzała bym przez okno. Chociaż, pewnie i tak nic bym nie zauważyłam z powodu rozmazanego obrazu. To były przecież tylko wspomnienia. Usiadłam na podłodze i wzięłam do ręki króla. Popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że widzę tylko kontury zabawki. Jace pozbył się tego wspomnienia. Nagle usłyszałam odgłos kroków i ze strachu mocniej ścisnęłam zabawkę. Chrzęst zamka, drzwi stanęły otworem i ktoś wszedł do pokoju. Za nim udało mi się zobaczyć długi korytarz.  Nie widziałam jego twarzy, ale mogłam się domyślić po jego postawie, że to ten sam mężczyzna z którym siedziałam w karocy, kiedy zobaczyłam wcześniejsze wspomnieniu. Popatrzył na to co trzymam w ręce. Podszedł do mnie i brutalnie mi to wyrwał. Próbowałam jak najdłużej utrzymać króla w rękach, ale gdy tylko poczułam pierwsze szarpnięcie ojca Jace’a, nie wytrzymałam. Syknęłam z bólu. Szarpanina strasznie mnie wykończyła.  Czułam ból w płucach. Przypomniało mi się, że mój anioł w młodości był chory. Tak strasznie mu współczułam. Mężczyzna upuścił zabawkę i bezceremonialnie zgniótł ją butem. Wyszedł i zamknął na klucz pomieszczenie. Nigdy nie czułam się taka wiotka i słaba. Ponieważ nie miałam siły, aby wstać i podejść do zabawki, podczołgałam się do niej. Wzięłam w ręce główkę króla. Tylko ona jakoś się jeszcze trzymała. Patrzyłam na nią, a potem z impetem rzuciłam nią o ścianę. Wróciłam na poprzednie miejsce i w małe rączki wzięłam królową. Na moim policzku pojawiła się mała zimna łza. Poczułam ogromny ból w twarzy. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że leżę na ziemi i trzymam się za policzek. Nade mną stał Jace z kamienną twarzą. Czy to możliwe abym, aż tak go zdenerwowała, że musiał mnie uderzyć.

-Dlaczego to robisz?!- powiedział podniesionym głosem. Patrzył na mnie takim nieobecnym wzrokiem. Na pewno myślał o tym co zobaczyłam.
- A dlaczego ty się mną bawisz – odpowiedziałam. – Dlaczego sprawiasz mi ból pokazując coś czego naprawdę pragnę, a potem spełniasz moje marzenie i udajesz, że nic się nie zdarzyło.- przez całą wypowiedz nie ruszyłam się ani trochę. Bałam się. że chłopak znowu mnie uderzy.
- Pragnęłaś tego? – na jego twarzy malowało się zdziwienie. On nie wiedział.
- Też nie byłam tego pewna dopóki tego nie zrobiłeś. – wyrzuciłam. Chłopak ukląkł i delikatnie wytarł mój policzek. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że płacze. Zamknęłam oczy, jego dotyk sprawiał, że całe moje ciało płonęło. Chciałam być blisko niego.  - Wszyscy mnie zostawili. Mama, tata, nawet najlepsza przyjaciółka. Tylko ty zostałeś. Trzymałeś mnie w objęciach i pozwalałeś się wypłakać. Starałeś się mnie rozśmieszać. Nie zaprzeczaj, robiłeś to. Nie wiem co do ciebie czuje, ale to coś więcej. – Nie mogłam już więcej mówić. Wytarłam łzy i wstałam. Chłopak zrobił to samo, jego wzrok ciągle był utkwiony we mnie.
- Gdzie szliśmy – zapytałam. Chciałam jak najszybciej porozmawiać o czymś innym. Nienawidziłam rozmawiać na poważne tematy. Teatralnie rozejrzałam się naokoło, nie chcąc patrzeć w ciemne oczy chłopaka. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Też tego chciałem, ale to wszystko jest trudniejsze niż ci się wydaje. – powiedział to takim szczerym tonem. Moje serce mocniej zabiło. On chciał mnie pocałować. – wybacz mi – brzmiało to tak dziwnie. Jace proszący o coś. To nienaturalne. Musiałam mu wybaczyć
- Pod jednym warunkiem. Kiedyś wszystko mi wytłumaczysz. Wytłumaczysz co jest takie trudne. – popatrzyłam na niego poważnym wzrokiem. Nie mogłam uwierzyć, że tak szybko cała moja złość odeszła. Chłopak działał na mnie kojąco.
- Obiecuję.- popatrzył w inną stronę. Wyraźnie widziałam jego profil, był idealny. Dopiero teraz zobaczyłam, że w prawym kąciku ust ma małą bliznę. Ona dodawała mu uroku, stwierdziłam. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Chciał mi coś powiedzieć - Czuję wszystko to co ty. Najpierw jest to okropnie bolesne, ale potem pojawiają się przebłyski szczęścia, złości, nienawiści. Im jestem bliżej ciebie ból staje się mocniejszy, ale gdy cię dotykam, czuję tylko swoje uczucia. Nie byłem pewny tego kim dla mnie jesteś, ponieważ wszystko było tłumione przez tą więź. Nie poczułem tego, dopóki cię nie pocałowałem. To było takie inne. Teraz muszę trzymać się tego uczucia, bo to się szybko znowu nie wydarzy.- Nie mogłam w to uwierzyć. Sprawiam mu ból. On chciał mnie odłączyć, nie udało mu się. Ze zdenerwowania poprawiłam włosy.
- Nawet teraz? – chłopak potaknął. Odetchnęłam głęboko. -  pokaż mi moje uczucia – poprosiłam. Chłopak popatrzył na mnie niepewnie i dotknął mojego policzka. Doznania Jace’a były tak intensywne, że tłumiły moje myśli i emocje. Wszystko przyćmiewał ból. Widziałam czerń. Nie słyszałam nic poza moim ciężkim, urywanym oddechem. Ból promieniował z płuc na resztę ciała. Miażdżył kości. Przekłuwał oczy. Zgniatał ciało. Wszystko zapłonęło żywym ogniem. Nagle osłabł i zaatakował dwa razy mocniej. Nie panowałam nad własnym ciałem. Nie byłam wstanie ruszyć nawet palcem. Nagle poczułam namiastkę szczęścia i ból przeszedł w stronę czaszki. Zgniótł ją i puścił, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Wzrok wrócił tak samo jak słuch. Usłyszałam swoje imię. Mocno zaczerpnęłam powietrze, ale nie było mi to potrzebne, ponieważ bólu już nie było. Zrobiłam to chyba z przyzwyczajenia. Rozejrzałam się naokoło. Okazało się, że ledwo co stałam na nogach, Jace mnie podtrzymywał. Stanęłam pewniej, ale mimo to dalej byłam trochę oniemiała. Jeżeli kiedykolwiek wyobrażałam sobie śmierć myślałam, że właśnie tak się człowiek wtedy czuje.
- Przepraszam nie powinienem ci tego pokazywać. Był to najlżejszy ból, kiedy jesteś szczęśliwa. – popatrzyłam mu prosto w oczy i od razu tego pożałowałam, ponieważ ich kolor był tak samo ciemny jak czerń ,która mnie otoczyła.
- Też to czułeś? – jeżeli on odczuwał moje uczucia tak mocno, to jakby musiał się czuć w tym momencie. Wolałam sobie tego nie wyobrażać, aby nie zwrócić jedzenia.
- Nie, dotykam cię, ale wyglądałaś strasznie. Poczułem własny ból. – skrzywił lekko usta.
- Zawsze to czujesz? Nieważne co robię, czujesz to Skoro to jest najlżejszy to jaki jest najsilniejszy. – zaczęłam panikować. Zawsze byłam empatyczna.

- Nie martw się, ja odczuwam wszystko inaczej niż ty. – Nagle popatrzył na mnie całkowicie inaczej  i pociągnął mnie w stronę lasu …

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 10

Powietrze
Z powodu 1000 wyświetleń, w tym rozdziale wydarzy się coś niesamowitego. Od razu przepraszam jeśli źle to opisałam i za krótki rozdział. Według mnie nie jest to jeden z moich najlepszych, ale jestem ciekawa jaka jest wasza opinia. Ten rozdział jest dla Bid Boss i Klaudia Claudeen. Moment na, który czekałyście. Miłego czytania.


Powoli odetchnęłam świeżym powietrzem. Wypełniło moje gardło, a potem przeszło do płuc. Połączyć się z wiatrem i zmusić go do uniesienia ziemi, było to trudniejsze, niż mi się na początku wydawało. Skupiałam się nad tym przynajmniej od godziny. Jace nie chcąc zapoznać się z moją nową mocą, odszedł kilka kroków i próbował się odprężyć. Bawił się swoim długim mglistym mieczem. Jeszcze raz odetchnęłam. Poczułam, że wiatr zaczął dąć mocniej, przyjemnie dmuchając mi w twarz. Spróbowałam jeszcze raz i nic. Po raz kolejny rozejrzałam się naokoło. Niedaleko miejsca gdzie siedział Jace była mała przepaść. Na tamto wspomnienie lekko się uśmiechnęłam. Nie, nie myśl o tym teraz, aby użyć mocy wiatru trzeba się uspokoić. Poszukałam w sobie mojego daru i delikatnie, ale pewnie wypowiedziałam słowo *fuoko. Ogień zawsze działam na mnie kojąco. Na koniuszkach moich palców pojawiły się małe iskierki, a potem kilka płomieni. Skupiłam na nich całą swoją uwagę. Przekazywałam je sobie z ręki do ręki. Wykonały moje polecenie. Opuściłam je na ziemie. Powoli ślizgały się w stronę mojego anioła. Miałam nadzieję, że go zaskoczę. Ogień na ziemi zostawiał za sobą smoliste ślady, ale nie wyrządzał szkody roślinom. Kiedy był już blisko, Jace przydeptał ogień butem, gasząc go całkowicie. Popatrzył na mnie znudzony. Wysłałam mu promienny uśmiech i odwróciłam głowę. Na powrót skupiłam się na powietrzu naokoło mnie. Nagle ktoś porwał mnie z ziemi. Krzyknęłam i zaczęłam okładać go pięściami. Nic to nie dało. Na moim stróżu nie robiło to najmniejszego wrażenia. Mocniej tylko zacisnął swoje ręce na mojej talii, nogach i ruszył przed siebie. Zaprzestałam prób wyrwania się i potulnie leżałam w jego ramionach. Dopiero po chwili zrozumiałam co chłopak chce zrobić. Szedł w stronę dużego źródełka. Dopiero teraz je zobaczyłam. Wydawać by się mogło, że pojawiło się dosłownie przed chwilą. Popatrzyłam na Jace’a błagalnie, ale on tylko prychnął. Nie chciałam się zmoczyć. Nie miałam już ubrań na zmianę. Znowu spróbowałam się wyrwać. Byliśmy już tak blisko, jeszcze tylko jeden krok i ... Staliśmy w wodzie po kostki, ale wcale jej nie czułam. Popatrzyłam na niego o on tylko się uśmiechnął. Przed oczami stanęło mi jedno słowo- *nebbia. Zasłoniło mi wszystko. Widziałam tylko czarne tło i biały napis. Zamrugałam kilka razy i znowu siedziałam w tym samym miejscu. Nigdzie nie widziałam źródła. Nagle wydało mi się, że to zdarzenie było jak sen. Jace podszedł do mnie, ale widocznie wcale nie zaniósł mnie do wody, której nigdzie nie ma. Siedziałam w tym samym miejscu, a on koło mnie.
- Co się stało? – zapytałam całkowicie zbita z tropu.
- Popisałem się swoją mocą, mogę ci pokazać wszystko. – Dopiero teraz zauważyłam, że ręka Jace’a spoczywa na moich plecach. Moc Jace’a polegała na tym, że za sprawą dotyku, mógł mi pokazać każde zdarzenie. To było niesamowite. Z jednej strony wydawało się to takie realne, a z drugiej nie czułam wody, ani żadnego zapachu. Nie czułam też wiatru, smagającego moje policzki.
- Pod koniec tego zdarzenia pojawiło mi się przed oczami słowo *nebbia. Czemu?
- Moja moc to coś podobnego do mgły, zasłania wzrok, zmienia obrazy. Widocznie jesteś tak silna, że po kilku ćwiczeniach możesz się temu oprzeć.
- Pokaż coś jeszcze. – popatrzyłam na chłopaka błagalnie. Chciałam znowu poczuć to błogie uczucie. Chłopak przysunął się bliżej i położyła jednał rękę na moim policzku, a drugą przesunął w stronę mojej tali. Przełknęłam mocno ślinę. Byłam bardzo ciekawa co mi pokaże, ale z drugiej strony głowiłam się co to może być. Chłopak przysunął się jeszcze bliżej w moją stronę i wyszeptał do ucha
- Na pewno tego chcesz? – wiedziałam, że nie pyta o to czy chce znowu poczuć jego moc. Pytał się o coś całkowicie odmiennego. Przesunął swoje usta w stronę moich i delikatnie pocałował moją dolną wargę, przesuwając rękę z mojego policzka na włosy. Moje ciało momentalnie zesztywniało. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. Przecież ja go nawet nie znałam. Spędziłam z nim zaledwie kilka dni. Mimo wszystkich moich niepewności pozwoliłam mu się pocałować. *Volare. Silny podmuch odgarnął moje włosy. Nagle poczułam, że Jace nie pochyla się nade mną. Siedział w tym samym miejscu z ręką na moich plecach. Pokazał mi nasz pocałunek, a ja mu na to pozwoliłam. Głupia. Popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że nawet na mnie nie spojrzał. Chciałam go spoliczkować, ale on złapał moją rękę idealnie przed swoją twarzą. Nie wiem kiedy, przytrzymał moje obie ręce za nadgarstki. Spróbowałam mu je wykręcić, ale on popatrzył na mnie i wyszeptał jedno słowo. ‘’Popatrz’’. Wstałam i rozejrzałam się naokoło. Zobaczyłam, że otaczają mnie kropelki wody, rosy i żywicy. Wszystkie lekko zawisły w powierzy. Kiedy próbowałam ich dotknąć, czułam mocny powiew od spodu. To wiatr je uniósł. Wydawało mi się, że słońce specjalnie zaświeciło jaśniej i przedostało się przez konary drzew, aby oświetlić małe kropelki. Promyki światła i zawisła woda sprawiły, że wszędzie pojawiły się migotliwe delikatne tęcze. *Movimento. Kropelki zaczęły się poruszać naokoło nas . Wszystkie w inną stronę. Tęcze poruszały się razem nimi. Każda z nich miała inny odcień. Jedna wydawała się bardziej żółtawa, a druga niebieska. Inna miała idealne lekko przezroczyste kolory. Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje, a potem lekki pocałunek. Zdziwiło mnie to całkowicie. Zesztywniałam i lekko zdenerwowałam. Wiedziałam, że to nie było złudzenie, ale prawda. On chciał mnie pocałować, po prostu nie był tego pewien. Zaraz straciłam panowanie nad powietrzem wiatr, który wiał od spodu przestał i powiał w stronę Jace’a. Wszystkie kropelki tak jakby rzuciły się na niego. Zdziwiło go to tak bardzo, że rozluźnił uścisk. Odsunęłam się od niego i mu przyjrzałam. Na włosach, spodniach i bluzce miał żywice. Woda wsiąkła w materiał ale sok z drzew się do niego przykleił. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać. Jace popatrzył na siebie i przez głowę ściągnął nie nadającą się już do niczego koszulkę. Od razu przestałam się śmiać.
- Dobrze wiedzieć, że tak na ciebie działam – puścił mi oczko i ruszył w stronę, gdzie zostawiliśmy samochód. Lekko zirytowana ruszyłam za nim.



*fuoko- ogień
*nebbia- mgła
*volare- latać

*Movimento - ruch

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 9

Ziemia
- Zwolnij trochę!! – krzyknęłam po raz trzeci z kolei. Jace’owi nie przeszkadzało to, że jechaliśmy tak szybko. Widać było, że jest do tego przyzwyczajony. Na jego ustach pojawił się uśmieszek. Tak jak myślałam przycisnął pedał gazu. Zamknęłam oczy. Nagle wydało mi się, że wszystko zwolniło. To było nawet przyjemne.
- Nie rozumiem kobiet. Najpierw na mnie wrzeszczą, a potem… no chyba wiesz co się dzieje. – tak zdziwiło mnie, to co powiedział, że otworzyłam oczy. – Nie patrz tak na mnie. – oburzył się. – wyglądasz jak psychopata.- wywróciłam oczami i popatrzyłam w okno. Widząc jak drzewa stają się zieloną plamą, wszystko co wcześniej zjadłam, podeszło mi do gardła. Chłopak widząc to lekko się zaśmiał.
- Aż tak mnie nie lubisz? Kurwa przestań się ze mnie śmiać i przy okazji zwolnij – o dziwo anioł wykonał moje polecenie.
- Jesteśmy już prawie na miejscu. – Powiedziałam Jace’ owi o moich przekonaniach, że powinniśmy jechać do nieba, o dziwo uwierzył. Szybko wymeldowaliśmy się z hotelu i wyszliśmy. Niestety przy okazji zobaczyłam, jak młoda klientka gapiła się na mojego towarzysza. Samochód zjechał na pobocze. Wjechaliśmy do lasu. Poczułam zapach kory, śpiewy ptaków wypełniły uszy, mój oddech od razu się uspokoił. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie tylko mi się one spodobały. Widać było, że na chłopaka też działały kojąco.
- Co będziemy tu robić? – zapytałam bez ogródek.
- Sprawdzimy na co cię stać. Tak jak już mówiłem, twoje moce pochodzą z natury. Nieśmiertelny posiada jeden żywioł. Twój to na pewno był ogień, ale teraz – zagwizdał. Od razu skojarzyło mi się to z moim tatą. On często to robił. Przypomniało mi się, jak kiedyś odebrał mnie ze szkoły. Nie mieliśmy o czym rozmawiać, nie byliśmy za bardzo gadatliwi. Wtedy zagwizdał jakąż melodię… - Teraz na pewno posiadasz wszystkie. – z rozmyślań wyrwał mnie monolog Jace’a – Najłatwiej jest użyć moce, kiedy masz kontakt z tym skąd one pochodzą. Zobaczysz to piękniejsze niż się wydaje. – wjechaliśmy jeszcze głębiej w gęstwinę. Jechaliśmy tak wolno, że mogłam przyjrzeć się pęknięciom w korze, płatkom mchu, kroplom rosy na trawie… o czym ja myślę? Droga po której jechaliśmy, nagle się skończyła. Jace z gracją kota wyskoczył ze swojej czarnej Tojoty Avensis. Przeszedł na stronę pasażera, otworzył drzwi i podał rękę ,aby pomóc mi wysiąść. Jak zwykle zaskoczył mnie swoją prędkością. Uśmiechnęłam się do niego.
- I co teraz? – Jace na te słowa tylko splótł moje palce ze swoimi. Jego dotyk powodował przyjemne dreszcze na całym moim ciele. Nagle zaczął biec. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Ogromne było moje zaskoczenie, kiedy zdałam sobie sprawę, że dorównuje mu kroku. Lekko przyśpieszyłam, wyprzedzając Jece’a o długość naszych lekko zgiętych rąk. Rozśmieszyło mnie to, ponieważ po raz pierwszy zobaczyłam go zmieszanego. Było to warte zapamiętania, nie pozostał mi dłużny, ale i tak nie dawał rady. Ten bieg wydawał się taki przyjemny. Wiatr popychał mnie do przodu, ale zarazem owiewał mi twarz. Wydawało się też, że ziemia układa się tak, abym mogła biec nie myśląc, że się o coś potknę. Nagle poczułam szarpnięcie. Raptownie się zatrzymaliśmy. Rozmasowałam ramie i z bólem popatrzyłam na Jace’a. Dlaczego tak mocno mnie szarpną, mógł po prostu powiedzieć, abym się zatrzymała, a może jest zazdrosny o to, że jestem szybsza od niego? Ta myśl wynagrodziła bolące ramię. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Poczuj naturę i spróbuj z nią coś zrobić. – i tyle, to wszystkie wskazówki jakie miał mi do przekazania. Beztrosko oparł się o pień i bez skrupułów zaczął mi się przyglądać. Uklękłam i wzięłam garść ziemi do ręki. Spróbowałam się skupić, ale było to trudniejsze niż myślałam . Spojrzenie anioła warzyło tonę.
- Możesz mi się nie przyglądać? – warknęłam. Chłopak tylko wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Popatrzyłam znowu na ziemię. Bardzo wyraźnie widziałam każdą granulkę. Ich kształty były zaskakujące. Małe wgłębienia i wybrzuszenia. Znowu poczułam to nieprzyjemne uczucie, że ktoś mi się bacznie przypatruje. Wiedziałam co muszę zrobić. Delikatnie położyłam granulki na ziemię. Wzięłam większą garść i usiadłam opierając się o najbliższy pień. Skupiłam uwagę na każdej po kolei, w głowie od razu pojawiło mi się odpowiednie słowo. Mimo to udałam, że próbuję coś zrobić. Robiłam z siebie głupią do czasu, aż usłyszałam głośne prychnięcie, to był właściwy moment. Włożyłam palec w piasek i powiedziałam *all’inferno. Krótki krzyk i kilka przekleństw. Spojrzałam w tamtą stronę. Tak jak się spodziewałam w ziemi była przepaść, a w niej Jace we własnej osobie. Popatrzyłam na niego z wyższością. Strzepnęłam piasek ze spodni i powiedziałam.
- Szybciej proszę – odwróciłam się i chciałam odejść, ale coś złapało mnie za kostkę i pociągnęło. Mimo, że próbowałam się powstrzymać, pisnęłam. Z turlałam się. Wylądowałam na czymś miękkim, a zarazem twardym. Popatrzyłam i zobaczyłam, że leże na Jece’ie. Jego włosy miały w sobie granulki piasku. Spróbowałam wstać, ale trzymał mnie w stalowym uścisku. Jednał ręką odgarnął mi włosy z czoła. Ja przyłapałam się na tym że myślę o zgarnięciu mu piasku z włosów. Chłopak uśmiechnął się. Nie wiem  czemu ale odwzajemniłam uśmiech.
- Wyczuwam tanie perfumy z gazetki.- prychnęłam.
- Miałeś rację, używanie mocy przeciwko tobie jest piękne. Żałuj, że nie widziałeś swojej miny. -Spróbowałam wstać lekko naciskając ręką na klatkę piersiową chłopaka. Pod palcami wyczułam, że jest dobrze zbudowana. Nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. Wykrzywił tylko lekko usta i wstał z gracją.  Kiedy oboje staliśmy już na nogach, dopiero wtedy zobaczyłam, że chłopak był ode mnie tylko o pół głowy wyższy. Zaśmiałam się w duchu.

- To co teraz?- wyszeptał mi do ucha.


*all’inferno- do piekła


Dziękuje wszystkim co czytają :* Jestem naprawdę wdzięczna!!! Ten rozdział dedykuję Edycie S. Dziękuję, że czytasz. 

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 8

Decyzja
Obudziłam się od razu, tak jakby nic się nie zdarzyło. Jakbym tylko na chwilę się położyła. Wstałam i usiadłam po turecku. Uczyniłam to tak gwałtownie, że przed oczami zrobiło mi się czarno. Straciłam równowagę ktoś widząc, że zaraz znowu upadnę do tyłu, złapał mnie i podtrzymał. Zamrugałam kilka razy i stwierdziłam, że znajduję się w tym samym hotelowym pokoju. Popatrzyłam w lewą stronę i zobaczyłam piękną twarz, zmartwioną.
- Wszystko dobrze – spytał Jace. Zdałam sobie sprawę, że nie wymówię
ani jednego słowa z powodu suchości w gardle. Chłopak czując to co ja sięgną za siebie i podał mi butelkę wody. Wypiłam połowę za jednym razem.
- Opowiedz co się stało? – uśmiechał się z drwiną, ale powiedział to z troską.
- Ktoś tu przyszedł – powiedziałam. Zdziwiło mnie to, że odgłos podobny do skrzeku mógł się wydobyć z mojego gardła. – I chciał mnie udusić. Próbowałam uciec, niestety chyba się wywaliłam i uderzyłam w głowę. – słysząc własne słowa dotknęłam swoich włosów, próbując poczuć coś lepkiego.
- Zagoiło się. Kiedy przyszedłem leżałaś na podłodze, naokoło twojej głowy było bardzo dużo krwi. Położyłem cię na łóżko i sprawdziłem czy nic ci się nie stało. Rany nie było. Zmyłem krew z włosów i czekałem, aż się obudzisz. – Chłopak ze zdenerwowania przeczesał włosy palcami
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Kilka minut – Kilka minut? Przecież to niemożliwe!! Byłam tam, rozmawiałam, powinno zająć mi to przynajmniej godzinę. Zdecydowałam że powiem mu o wszystkim.
– Słyszałeś historię o nieśmiertelnej.- Anioł spojrzał na mnie i w pytającym geście uniósł brwi. - Miała wielką moc. Kochała, ale nie właściwą osobę. Spaliła całe miasto. Razem z mieszkańcami – przez całą opowieść patrzyłam na swoje ręce, które delikatnie zgniatały materiał bluzki. Dopiero pod koniec spojrzałam na Jace’a.
- *Bruciato la citta lub *citta di ceneri. Tak je nazywamy. Każda nadprzyrodzona istota zna tą historię. Opowiadano nam ją aby wmówić nam, że jesteście *essendo il male.- mimo że mówił po Włosku, dobrze wiedziałam co znaczą jego słowa. -  Niektórzy w to nie wierzyli. Mówili, że jej nie dało się powstrzymać,  była silniejsza od jakiejkolwiek mocy. Podobno to musiało się zdarzyć. Nieśmiertelna też zginęła, czyli nie była świadoma tego co robi. Po jej śmierci moc którą miała znalazła się w ziemi. Wystarczy że ktoś tam trafi, a otrzyma ją. Jeszcze nikomu nie udało się tam dostać. Stworzyciel chciał uniknąć, aby ktokolwiek miał tak durzą moc, ukrył miasto pod zaklęciami, aby nikt w pełni świadomy nie mógł tam trafić. Miasto znajduje się na obrzeżach Włoch. Podobno kiedyś ktoś się tam dostanie i uwolni dziewczynę, przywróci ją do życia. – Nie byłam w stanie nic wyksztusić. Z tego wszystkiego wychodziło to, że teraz ja mam tą moc i ta dziewczyna żyje … moje rozmyślania przerwał okropny ból w prawym przed ramieniu. Delikatnie podniosłam rękaw bluzki. Moim oczom ukazał się okropny widok. Skóra na ramieniu schodziła płatami. Powoli dotknęłam jej i zaczęłam odrywać. Nie wiem czemu to zrobiłam, wydawało mi się, że powinnam. Syknęłam, kiedy oderwałam dość dużą część. Przez cały ten czas Jace patrzył na to co robię . Spojrzałam na ranę. Zobaczyłam, że przez delikatną, różową skórę prześwituje czarny znak. Sięgnęłam tam ręką. Delikatnie zaczęłam drapać to miejsce. Moje paznokcie coraz mocniej orały skórę, stróżka krwi powoli spływała po ramieniu. Z moich oczu leciały łzy. Czemu to robię. To boli. Cicho. Musisz to zrobić, to wszystko wyjaśni. Skończyłam, ponieważ nagle wyczułam coś twardego, czego nie byłam w stanie rozdrapać. Ktoś podała mi chusteczkę. Wzięłam ją w rękę i wytarłam krew. Moim oczom ukazała się wgłębienie. Skóra w tym miejscu miała bardzo blady odcień szarego. Na nim znajdował się znak nieskończoności. Był czarny jak smoła. Kiedy go dotykałam wydawał się lekko chropowaty, choć gdy się na niego patrzyło, wydawało się, że jest gładki. Nie tylko ja dotknęłam tego znaku. Jace delikatnie przejechał po nim palcem.
- Trafiłaś tam. To znak, który o tym mówi. – nie miałam potwierdzenia tych słów, ale to znak od Celestin. Byłam tego pewna
-… iść. – dopiero teraz zauważyłam że Jace coś do mnie mówił.
- Możesz powtórzyć?
- Musimy iść. Ktoś nas szuka, nie jesteśmy tu bezpieczni. Im szybciej znajdziemy osobę, która zabija nieśmiertelnych, tym lepiej. – zdziwiło mnie to, że tak szybko zapomniał, o tym co mówił wcześniej, może wiedział, ale nie dawał tego po sobie poznać. ‘’ Nie szukajcie osoby z nożem. Od razu idźcie do nieba, nie pożałujesz.’’ te słowa nagle pojawiły się w mojej głowie tak jakby ktoś powiedział mi je na ucho.
- Niebo – wyszeptałam.
***

*Bruciato la citta – spalone miasto
*citta di ceneri – miasto z popiołu
*essendo il male – istota zła


Przepraszam, że nie wstawiłam go wcześniej. Miałam małe problemy z napisaniem.. I’m Lost Hero ten rozdział jest dla ciebie. Po prostu dziękuję.










niedziela, 13 kwietnia 2014

Liebster award


Liebster  award

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. 

Pytania od Edyta S.

1. Co daje Ci motywację do pisania?

Oczywiście osoby, które we mnie wierzą i uważają, że umiem pisać oraz komentarze na blogu.

2. Skąd pomysł na założenie bloga?

Znalazłam bardzo ciekawego bloga, który mnie zainteresował. Chciałam się sprawdzić.

3. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś?

Oczywiście Dary Anioła Miasto Kości. Już kączę.

4. Jak myślisz kim jesteś?

Jestem dziewczyną, która ma ogromne ambicje i uważa, że wszystkie jej marzenia się spełnią.

5. Chciałabyś wrócić do dzieciństwa?

Oczywiście że tak. Piękne czasy, zero zmartwień.

6. W jakim miejscu chciałabyś mieszkać i dlaczego?

Włochy. Maże o nich od kiedy byłam mała. Kocham teatr, a w Wenecji są dni teatru, na które chciałabym pojechać. Rzym też chętnie bym zobaczyła ponieważ jest on związany z Mitologią.

7. Co ma w Twoim żuciu największe znaczenie?

Teatr, rodzina oraz przyjaciele.

8. Dzięki komu się uśmiechasz? Kto jest twoim powodem do szczęścia, lub co?

Przyjaciele, przy nich zapominam o wszystkich swoich zmartwieniach, oraz dzięki mojemu kotu i rodzinie oczywiście.

9. Czy  masz taką osobę która jest dla ciebie inspiracją?

Oczywiście, że mam, jest ich naprawdę dużo. Każda osoba w mojej książce ma swojego odpowiednika w moim życiu.

10. Co sprawia że każdego ranka masz siłę wstać z łóżka, mimo szarej rzeczywistości?

Myśl, że z każdym dniem jestem bliżej swoich marzeń i celów.

11. Jakie jest Twoje hobby, pasja?

Wydaję mi się że po moich wcześniejszych odpowiedzi można się już domyślić … Teatr, oraz czytanie i pisanie książek.

Pytania od Whites Deville 

1. Czym dla ciebie jest pisaniem bloga?

Okazją do sprawdzenia swoich umiejętności, przyjemnością.

2. Ulubione książki?

Igrzyska Śmierci, Pamiętniki Wampirów, Harry Potter,  Felix, Net i Nika, Intruz, Hobbit, Władca Pierścieni, Mroczne Materie, Piękne Istoty, Percy Jackson, Angelfall

3. Masz jakieś hobby.

Czytanie, pisanie, teatr

4. Z czczego lub z kogo czerpiesz inspirację do pisania bloga.

Ze swoich marzeń.

5. Kim chciałabyś/aś zostać w przyszłości?

Aktorką.

6. Twoje marzenia związane z blogiem?

Chyba takie jak każdego. Dużo wyświetleń, komentarzy, obserwatorów. Po prostu mieć jak najlepszego bloga.

7. Co czujesz wiedząc, że zostałeś/aś nominowana do Liebster Award?

Jestem mile zaskoczona.

8. Jak oceniasz swój poziom pisania?

Bardzo dobry ale dużo mi brakuje do celujący.

9. Ulubione filmy?

Takie same tytuły jak książki. Najbardziej kocham serial Pamiętniki Wampirów.

10. Ulubione postacie fikcyjne?

Damon z Pamiętników Wampirów, Finnik, Anni, Katnis i Peta z Igrzysk, , Felix i Nika z Felix, Net i Nika, Ian z Intruza, Will z Mrocznych Materi, Percy, Luk, Niko z Percego oraz Raffa z Angelfall . Najczęściej to postacie męskie.

11. Masz jakieś motto?

Zawsze mogło być gorzej!!

Pytania od mademoiselle

1. W jakich okolicznościach napisałaś/eś pierwszy rozdział?

Myślałam o Włochach i dniach teatru w Wenecji.

2. Czy w przyszłości zamierzasz wydać książkę?

Byłoby fajnie, ale w to wątpię.

3. Ile czasu zajmuje ci napisanie rozdziału?

Najczęściej 1 dzień.

4. Czego najbardziej się boisz?

Odrzucenia.

5. Z czym masz największy problem podczas pisania?

Ze skupieniem się nad jedną rzeczą. Pisze jedno, myślę o innym rozdziale.

6. Ulubione filmy/seriale?

Pamiętniki Wampirów, Intruz, Igrzyska śmierci, Harry Potter, Dary Anioła: Miasto Kości

7. Trzy rzeczy które chcesz zrobić w swoim życiu?

Zostać aktorką, poznać kogoś niesamowitego, przeczytać jak najwięcej książek.

8. Książka do której zawsze chętnie wrócisz?

Pamiętniki Wampirów, Angelfall, Dary Anioła, Igrzyska Śmierci, Percy Jackson,

9. Jaki jest twój ulubiony dzień tygodnia i dlaczego?

Sobota. Mam Pat, mogę spotkać się z kim chcę i nie myślę o szkole.

10. Od 1 do 10-na ile oceniasz swój poziom pisania.

Wydaje mi się, że na 7, ale może przesadziłam.

11.Jaka jest twoja ulubiona pora roku i dlaczego?

Wiosna. Wtedy wszystko budzi się do życia, jest piękna pogoda. Nie za zimno, nie za ciepło.

Blogi które nominuję
1.http://spectrum-love.blogspot.com
2.http://history-of-darkness.blogspot.com
3.http://revange-of-the-dead.blogspot.com/
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.

Pytania do nominowanych!!

1. W jakich okolicznościach napisałaś/eś 1 rozdział?
2. Ksiązki które warto przeczytać?
3.Twoje hobby?
4. Największe marzenie?
5. Jak widzisz swoją przyszłość?
6. Na ile oceniasz swój blog? (od 1 do 10)
7. Czy główny bohater jest wzorowany na kimś ważnym w twoim żuciu?
8. Ulubiony bohater z książki, filmu? ( tylko jeden)
9. Co lub kto jest twoją inspiracją?
10. Kto wspiera cię na duchu i pomaga ci odzyskać wenę kiedy jej nie masz?
11. Najładniejsze imię męskie i żeńskie?

Dziękuję za nominację!!! Powtórzę jeszcze raz. Jestem mile zaskoczona. Przez odpowiadanie na pytania nie miałam czasu napisać następnego rozdziału. Obiecuję, że dodam na tygodniu. Całusy :**

Cel

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 7

Celestin
Ciepła woda pozwoliła mi się rozluźnić. Nasunęłam na siebie moje ulubione czarne spodnie oraz tego samego koloru sweter. Zaczęłam przeczesywać swoje włosy ręką. Mokre kosmyki zebrałam w luźnego kłosa. Przyglądałam się jak drobinki pyłu uciekały od palców.  Podeszłam do ręcznika, złożyłam go i położyłam na szafce. Właśnie wtedy poczułam rękę na mojej szyi. Próbowałam się wyrwać, ale ktoś przesunął mnie tak, że stałam pod ścianą. Mocniej zacisnął rękę na mojej szyi. Spróbowałam utrzymać przytomność i przyjrzałam się osobie która próbowała mnie zabić. Było to trudne, jedyne co rozpoznałam to kobiecy kształt twarzy i długie włosy. Znowu spróbowałam się wyrwać, a to spowodowało że straciłam dużo powietrza i siły. Nie mogłam się poddać zaryzykowałam i kopnęłam dziewczynę w brzuch. Poluźniła uchwyt i  odsunęła się ode mnie. Bezwładnie upadłam na kafelki. Niestety w tym momencie bardzo mocno walnęłam głową w podłogę co jeszcze bardziej mnie zamroczyło. Nie miałam pojęcia gdzie jest napastnik spróbowałam się podnieść. Nie zrobiłam  tego gdy usłyszałam szuranie butów niedaleko siebie. Leżałam i w ogóle się nie ruszając. Oddychałam powoli ledwo widocznie. Przez próby wstania leżałam teraz tak, że można było nie zauważyć, że to robię. Czułam się dziwne ponieważ bardzo dobrze usłyszałam, gdzie zgina się materiał tak, że byłam na dziewięćdziesiąt procę pewna że dziewczyna kucnęła obok mnie. Przekręciła mnie na bok. Szybko wstałam i popchnęłam dziewczynę do tyłu. To była jedyna rzecz na jaką w tym momencie było mnie stać. Nie patrzyłam co się dzieje jak najszybciej pobiegłam do pokoju byłam już prawie przy drzwiach. Szarpnęłam klamkę, ale nic to nie dało. Dalej nie stały przede mną otworem. Było zapóźni na jakikolwiek ruch. Poczułam jak lecę do tyłu, a potem z impetem w coś uderzyłam.
****
Spróbowałam wstać okazało się to trudniejsze niż myślałam. Moje ciało okazało się cięższe o kilka kilogramów, a może to ręce były za słabe. Trudno było to określić. Strasznie bolała mnie głowa. Zapomniałam o niej gdy tylko zobaczyłam co miałam pod rękami. Delikatne, kruche, czarne. Zostawiało na moich rękach szare ślady. Popiół. Powoli wstałam. Moje bose stopy poczuły delikatność tego materiału. Było to naprawdę przyjemne. Ruszyłam przed siebie. Rozejrzałam się na boki i zobaczyłam wioskę. Domy były szare. Drewniane ściany, pokrywała gruba warstwa popiołu. Gdzieniegdzie widać było tylko kilka wystających bali. Nagle na coś nadepnęłam. Miało to inną strukturę. Buło miękkie. Schyliłam się i podniosłam… lalkę.
- Smutne nieprawdaż – z zamyśleń wyrwał mnie cichy kobiecy głos.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam kobietę Miała na sobie w długą suknię. Była staromodnego kroju. Wydawało się że jest zrobiona z lekko spalonego papieru.
- Kim jesteś?
- Moje imię brzmi Celestyn niestety nikt już go nie pamięta.
- Znam cię z skądś – przyjrzałam się jej. Miała delikatny wyraz twarzy. Lecz kiedy się uśmiechała można było zauważyć że wiele przeżyła. Jej kasztanowe włosy były lekko podkręcone, a z brązowych oczu biła pewność siebie.
- Melani
- Miałam wiele imion, a to jest jedno z moich ulubionych.   
- Imion
- Jestem aniołem co trzy lata możemy pojawiać się na ziemi, a pozostać tam tylko na rok. Jesteśmy istotami stworzonymi ze światła. Uformowanie ciała które będzie idealnie funkcjonować w waszym świecie zajmuje nam dużo czasu.
- Jace był człowiekiem przez kilka lat.- stwierdziłam
- Był – bardzo wyraźnie podkreśliła te słowa. – pokochałam tego chłopaka. Zachowywał się jak dorosły mimo, że miał 13 lat. To co go spotkało … nie życzę tego nikomu. Niestety ja też zniszczyłam jego życie, wysyłając go na ten cholerny obóz. Musiałam mu to wynagrodzić, więc poprosiłam boga aby zmienił go  w anioła. Jego dusza przeistoczyłą się diametralnie. Dostał świetliste ciało. To najpiękniejsze co można w życiu zobaczyć. Niestety okropnie bolesne.
- On nie wie, że ty żyjesz. Nie powiedział mi o tym tak samo jak nie mam pojęcia o żadnym obozie.
- On ci o wielu rzeczach jeszcze nie powiedział, ale tak nie wie. Musiałam zapłacić. Stworzyciel powiedział mu, że to było wynagrodzenie całego życia, o mnie nawet nie wspomniał. Uwięził mnie tu. Czasami ktoś tu przychodzi przed śmiercią a ja mogę zadecydować czy przeżyje czy nie. – Westchnęła teatralnie – ale nie trafiłaś tu z byle powodu. Zawsze kiedy się kogoś udusi on tu trafia. Niestety wszystko potoczyło się nie tak jak miało. No ale jesteś tu. Powiem ci kilka słów i odeśle na ziemię. – nie wiedziałam co powiedzieć więc tylko machnęłam głową na tak.
-Nie szukajcie osoby z nożem. Od razu idźcie do nieba nie pożałujesz. – Rozejrzała się na około – W tym miejscu żyła pewna nieśmiertelna. Miała tu miłość swojego życia, ale on jej nie kochał. Miała moc większą niż się spodziewała. Nienawiść zawładnęła nią i jej czynami.  Dziewczyna nic nie mogła zrobić. Spaliła całą wioskę razem z jej mieszkańcami. Nie pozwól aby coś innego niż miłość przejęło twoje moce. Żegnaj.






Dzięki wam mam coraz więcej weny :) Ten rozdział też jest dla Mademoiselle pomogła mi sprawić że ten rozdział jest jeszcze lepszy.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 6

Skrzydla
Ten rozdział dedykuje Mademoiselle która czyta mimo, że nie rozumie co się dzieje oraz, że pomaga mi gdy nie mam weny. Dziękuję.



Miękka pościel, wtuliłam się w nią jeszcze bardziej. Pościel !! Przecież jeszcze niedawno byłam w lesie. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Znajduję się w pokoju hotelowym. Od razu popatrzyłam w prawą stronę. Znajdowały się tam drzwi, zrobione z jasnego drewna. Były lekko uchylone, wydobywała się zza nich para. Słyszałam lejącą się wodę. Łazienka. Po lewej znajdowały się takie same, najprawdopodobniej prowadzące na korytarz. Obok łóżka stała mała szafeczka, a na niej lampka nocna w kolorze granatowym. Nad łóżkiem znajdowało się duże okno oraz takiego samego koloru zasłonki. Wydawało się, że cały pokój jest w niebieskawych odcieniach. Obok drzwi do łazienki było powieszone duże lustro. Nawet nie spojrzałam w tamtą stronę, wolałam nie wiedzieć jak wyglądałam. Powoli stanęłam na łóżku i odsunęłam zasłony. Do pokoju wlały się ciepłe promienie słońca. Zeszłam z łóżka i zobaczyłam, że obok niego leży mój plecak. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam zielonego pojęcia, co się w nim znajduje. Usiadłam na łóżku i wzięłam plecak w ręce. Zajrzałam do środka. Znajdowały się tam te same rzeczy, które zabrałam na spotkanie z Sally. Kiedy sobie o niej przypomniałam w kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Ona nie żyje, już nigdy jej nie zobaczę. Zamrugałam kilka razy powiekami, co spowodowało, że łzy spadły na podłogę. Oprócz tamtych rzeczy w plecaku znalazłam opakowanie na biżuterię. Nagle sobie o czymś przypomniałam. Sięgnęłam w stronę uszu i zdjęłam różyczki i małe perełki. Delikatnie włożyłam je do opakowania. Popatrzyłam i znalazłam tam też mój sweter, białe i czarne spodnie, kilka koszulek oraz bransoletkę, którą dostałam od mamy na moje 14 urodziny. Na czarnym rzemyku znajdowała się srebra, okrągła ramka, a w niej niebieski kamyczek.
- Pomyślałem, że chciałabyś mieć ją przy sobie. Była jedną z niewielu rzeczy, które się nie spaliły. – wzdrygnęłam się i odruchowo wstałam. Spojrzałam w stronę osoby, która do mnie mówił. Włosy Jace były zmierzwione, musiał niedawno je umyć. Na sobie miał tylko bokserki. Po jego klatce piersiowej spływały krople wody.
- Dziękuje – popatrzyłam na niego jeszcze raz i nie mogłam powstrzymać się od komentarza – zawsze świecisz klatą przed nowo poznanymi dziewczynami? – mówiąc to delikatnie uśmiechnęłam się.
- Ja przynajmniej mam co pokazywać. – zbiło mnie to z nóg. Zastanawiałam się czy ten komentarz był do mnie, czy do innych chłopaków. Jace podszedł do szafy, której wcześniej nie zauważyłam i wyjął z niej swoje czarne spodnie. Nasuną je na siebie. Nagle pomyślałam że przydałoby się go przeprosić.
- Przepraszam – wydukałam.
- Słucham? – stał odwrócony do mnie tyłem, ale wiedziałam, że się uśmiecha.
- Przepraszam – powiedziałam głośniej. Teraz nie mógł mnie nie usłyszeć. Niestety dobrze wiedział jak mnie zdenerwować
- Za co? – powiedział.
- Za to, że jak głupia wybiegłam z samochodu i pobiegłam do lasu. Zadowolony?
- To nie była twoja wina. – nie spodziewałam się, że to powie. Chciałam się odezwać, ale on był szybszy. Stanął naprzeciwko mnie i pociągnął mnie w stronę lustra. Zrobił to w niecałą minutę.
- Wiem że wyglądam strasznie ale… - urwałam w połowie zdania, ponieważ zobaczyłam swoje odbicie. Moje włosy nadal były rude, ale wydawało się, że są pokryte jaśniutką mgłą. Zobaczyłam, że mam coś we włosach. Okazało się, że jest to złoty pyłek. Moja dusza. Kiedy próbowałam jej dotknąć, ona ociekała spod moich palców. Skóra miała szarawy odcień, ale nadal była bardzo blada. Usta nabrały koloru, a uszy wydały mi się lekko szpiczaste. Moje oczy zawsze przyciągały wzrok, ponieważ nie pasowały do odcieniu moich włosów, ale teraz … trudno opisać. Świeciły delikatnym blaskiem, a pod nimi miałam malutkie wgłębienia. Wydawało się, że w nich ukryte są diamenty, ponieważ różnymi kolorami odbijały słońce.
- Jestem … - co miałam powiedzieć. Jace mnie uprzedził.
- Piękna – nie powiedział tego ze znakiem zapytania, lecz z ogromną pewnością prawdziwości tego słowa. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ręce Jace spoczywają na mojej tali. Zarumieniłam się, ale nie na czerwono tylko szaro. 
- Co się ze mną stało? – Nie chciałam się ruszać, aby Jace nie zabrał rąk z mojej tali. Przy okazji popatrzyłam na resztę mojego ciała. Dalej byłam wysoka i szczupła, ale moje ręce się zmieniły. Palce wydały się dłuższe. Spod szarawej skóry mocno widoczne były niebieskie żyły.
- Tak wygląda prawdziwa nieśmiertelna. - chciałam wtrącić, że moja mama tak nie wyglądała, ale on znowu mnie uprzedził – twoja matka rzucała na was zaklęcie, które ukrywało wasz prawdziwy wygląd. Dziwię się, że ukrywała coś tak wspaniałego. Wczoraj poczułaś ogromny przypływ mocy. Przyznaj nigdy czegoś takiego nie czułaś. Twoja moc pochodzi z natury i właśnie tam się odezwała. – Jace powoli odsunął się ode mnie i odwrócił tyłem. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na dwie, duże rany na jego plecach. Znajdowały się w okolicach łopatek. Przypomniałam sobie obraz mojego anioła oraz jego wielkie skrzydła. Szare, pokryte złotą mgłą, zakończone ostrym pazurem. Niemożliwe. Podeszłam powoli do Jace i dotknęłam jego blizn. Poczułam pod nimi coś ostrego. Wystarczył by lekki ruch tego, a skóra od razu by została przecięta.
- To stąd wzięła się krew. – stwierdziłam – twoje skrzydła są ukryte pod skórą. Kiedy chcesz je rozłożyć one … one przecinaj ci skórę. – odwrócił się przez co moja ręka zsunęła się z jego ran. Zamknął oczy. Nagle usłyszałam odgłos przypominający rwanie kartki, a potem zobaczyłam duże szare skrzydła. Wydawało mi się, że widzę je wyraźniej niż ostatnio. To przez czar, przestawał działać, a ten odgłos to nie  kartka została rozerwana  to skóra. Moje zmysły się wyostrzyły. Wyciągnęłam rękę, anioł podszedł do mnie i odwrócił się. Na ostrym pazurze byłą krew. Dziwne było to, że był idealnie biały, jak kość. Wzdrygnęłam się. Delikatnie dotknęłam piór, wydawały się najmiększą rzeczą jaką kiedykolwiek miałam w rękach. Dusza uciekała od moich palców tak samo jak moja na włosach. Popatrzyłam na to skąd wyrastają skrzydła. Skóra w tym miejscu była paskudnie poszarpana. Mimo to, że wyglądała strasznie dotknęłam jej. Jace syknął z bólu. Dotknęłam też krwi, która powoli spływała po jego plecach. Jego wydawała się jaśniejsza i pod pewnym kontem lśniła delikatnie. Nagle skrzydła złożyły się bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam kiedy to zrobiły. Widziałam tylko poszarpaną ranę oraz kolce lekko wystające z niej.

- Idź, weź prysznic ja zaraz wrócę. Potem jeszcze pogadamy. - Usłyszałam delikatny głos i poczułam jego usta na moich.