czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 13

Piekielny Ogien



Przepraszam że nic nie wstawiałam dobrze wiedziałam co chcę napisać ale nie mogłam ubrać tego w słowa. Nienawidzę tego razdziału potraktujcie go jako taką wzmiankę przeczytajcie i proszę nie zwracajcie uwagi na beznadziejną jakość. Postaram się aby następne rozdziały były ładniej napisane. 



Ruszyliśmy w stronę samochodu. Ciągle w myślach przypominałam sobie zawieszone kropelki wody. Ich przejrzystość, wspomnienia znikły gdy poczułam dziwny zapach, stęchlizny. Jace stanął w miejscu. Ten zapach przywołał wspomnienia Sally. Widziałam jej twarz, która się wydłuża tak jakby dziewczyna stała przede mną. Odruchowo przesunęłam się w stronę Jace’a, jego aura sprawiała, że każda dziewczyna przy nim czuła się bezpieczniejsza. Cicho podeszliśmy do samochodu. Czułam zdenerwowaną atmosferę wiszącą w powietrzu, słyszałam dwa serca bijące takim samym nierównym rytmem. Brzmiało to jak muzyka.
- Były tu, ale już ich nie ma – Jace wyprostował się i rozluźnił barki. Znów był sobą. Nie zaszczycając mnie spojrzeniem, wsiadł do czarnego samochodu z zaciemnionymi szybami. Próbowałam uspokoić emocje, które dotychczas mi towarzyszyły, ale nie byłam w stanie, zrezygnowana ruszyłam w stronę tojoty. Kiedy samochód ruszył, sięgnęłam po swój plecak. Z małej kieszonki dwoma palcami wyjęłam pierścionek w kształcie trójkąta z wygrawerowanymi różami. Na jego widok w oczach stanęły mi łzy. Wytarłam je pospiesznie wierzchem dłoni. Delikatnie przesunęłam palcem po wgłębieniach. Przypomniałam sobie uśmiech mojej przyjaciółki, kiedy mi go dawała. Dopiero teraz zauważyłam, że był inny, bardziej sztuczny, wszystko co robiła tego dnia było sztuczne. Sally zawsze tryskała energią i patrzyła na świat oczami wyobraźni. Tego dnia była bardziej zgaszona, jakby ciało poruszało się według czyichś rozkazów.  Po chwili zastanowienia nałożyłam go na palec i zasnęłam. Śniły mi się moje wspomnienia z dzieciństwa. Momenty, które spędziłam z Sally. Niestety zamiast niej widziałam zawsze twarz demona, która śmiała się razem ze mną.
W pewnym momencie sny były tak straszne, że się obudziłam. Jace patrzył na mnie z troską, wiedziałam to. Niestety kiedy centralnie skierowałam na niego wzrok i zagłębiłam się w jego oczach, widziałam tylko czerń.
- Krzyczałam?
- Trochę i kilka razy mnie uderzyłaś. - Zrobił zamyśloną minę na co ja tylko wywróciłam oczami-  Muszę zabronić ci spać w samochodzie, bo w przyszłym czasie spowodujesz wypadek. – popatrzyłam przez okno i zobaczyłam, że znowu jedziemy z tą niesamowitą prędkością.
- Szybciej ty przywalisz o drzewo – powiedziałam lekko go szturchając. Chłopak tylko się uśmiechnął i przestał zwracać na mnie uwagę. Wiedziałam, że pogrążył się we wspomnieniach. Skupiłam się na drodze. Jechaliśmy po idealnym asfalcie. Otaczały nas puste pola. Otworzyłam okno. Do samochodu wlał się zapach kwiatów i ciepłe powietrze. Tak zawsze pachniało w domu, mama kupowała świeże kwiaty i stawiała je na stole w jadalni.  Nagle na maskę samochodu spadł jakiś wielki, czarny, cień. Był większy od człowieka. Demon. Z przerażenia wstrzymałam oddech. Okropny zgrzyt dotarł do moich uszu. Odwróciłam się i zobaczyłam wielkie szpony, wbite w dach samochodu. O dziwo pomyślałam o tym, że potwór zniszczył piękny, czarny samochód. Dopiero potem stwierdziłam, że większa krzywda stanie się nam niż tojocie. Nagle wielkie, czarne skrzydła zakryły przednią i boczne szyby, tylko przez tylną wlewały się małe promyki. Jace gwałtownie skręcił kierownice i zaczął jechać tyłem. Wypuściłam powietrze z płuc, zadziwiona takim manewrem.
- Wyjmij nuż – rzucił i całkowicie skupił się na jeździe. Rozejrzałam się po całym samochodzie i z opóźnieniem zobaczyłam przed sobą małą skrytkę. Okazało się, że jest zamknięta. Nie chciałam rozpraszać Jace’a i prosi go o klucze, więc cofnęłam siedzenie i z całej siły kopnęłam w drzwiczki od szafki. W środku było pełno najróżniejszej broni. Od złotych sztyletów po jakieś pręty. Trzęsącymi się rękami sięgnęłam po srebrny sztylet i z wyczekiwaniem popatrzyłam na Jace’a, nie byłam w stanie nic wykrztusić.
- Przetnij nadgarstek – rzucił to tak lekkim tonem, że zabrakło mi tchu. Jak to mam tak po prostu przeciąć swoją skórę. Odwinęłam rękaw swetra i popatrzyłam na bliznę, która już ciągnęłam się przez całą wewnętrzną cześć ręki. Odetchnęłam dwa razy, próbując się uspokoić. Nie było czasu na moje wątpliwości, Jace wie co robi. Z tą myślą zamknęłam oczy i wykonałam szybki ruch ręką. Poczułam lekkie pieczenie, ale nic poza tym, adrenalina tłumiła ból. Usłyszałam niezrozumiałe słowa. Okazało się, że to Jace mówi coś po jakimś języku. Nie wiem czemu, ale od razu słowa skojarzyły mi się z łaciną. Przypomniałam sobie o moich mocach i spróbowałam wywołać ogień. Nie byłam w stanie, udało mi się tylko wezwać wiatr, który dął w potwora. Jace skończył mówić i znowu przekręcił samochód aby jechać przodem. Przednia szyba była pusta, skrzydła gdzieś zniknęły. Mało mnie to zaskoczyło, ale stwierdziłam, że potem zapytam o to Jace’a. Po patrzyłam na swój nadgarstek i zobaczyłam, że rana już się prawie zagoiła. Jace wjechał  na jakieś pole. Zatrzymał samochód i ręką pokazał mi, że mam być cicho. Bałam się nawet oddychać. Wskazał na drzwi i pokazał 3 palce. Zgiął jeden i położył rękę na klamce, zrobiłam to samo. Zgiął drugi i przy jego pasie pojawił się mglisty miecz. Nie byłam w stanie wytworzyć teraz broni umysłem, musiałam całkowicie zdać się na naturę. Zgiął 3 palec i w tym samym momencie otworzyliśmy drzwi co zdezorientowało potwora. Jace od razu gdy wysiadł zamachnął się mieczem, mocno raniąc bok potwora, natomiast ja odeszłam dalej, aby z bezpiecznej odległości pomagać Jace’owi. Idealnie wygładziłam podłoże pod jego nogami i nakazałam wiatrowi wiać tak, aby próbował zrzucić potwora z samochodu. Będąc na nim miał większe szanse. Z całych sił próbowałam przywołać ogień, ale nie byłam w stanie. Coś blokowało moje siły, może strach, nie byłam pewna. Nad wodą nawet się nie zastanawiałam, wiedziałam, że znajduje się kilka kilometrów stąd i przywołanie jej pozbawiło by mnie dużej ilości energii. Zamiast teko podniosłam ziemię i naparłam nią na potwora. Wiedziałam, że tak nic nie zdołam potrzebowałam mojego najsilniejszego żywiołu. Cofnęłam się o krok przez przypadek stając na suchą gałąź. Potwór to usłyszał i wzniósł się w górę, wylądował idealnie przede mną, przy okazji mocno raniąc Jaca pazurami. Słyszałam jak krzyczy moje imię, ale w tym momoncie mocniej słyszałam szybkie i nienaturalne bicie demonicznego serca. Cofnęłam się jeszcze trochę, potwór wzniósł się w powietrze. Przypomniałam sobie jak na w-f robiliśmy przewroty w przód, zaryzykowałam i spróbowałam udało mi się przemknąć pod szponami potwora, które unosiły się w powietrzu. Wstałam i zaczem biec. Niestety demon mnie dognił i złapał za kołnierz. Podarł mój biały sweter. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam Jace niesamowicie bladego. Obok niego leżała mała kałuża krwi. Jace jedyna osoba jaka mi pozostała, umierała, nie mogłam na to pozwolić. Ten widok sprawił, że w moich żyłach pojawił się ogień. Bez problemu zapaliłam całe podłoże pod nami, oczywiście omijając miejsce gdzie leży Jace Wysiliłam umysł i nakazałam płomieniom iść w górę. Bez problemu zanurzyliśmy się w płomieniach, które nas ogarnęły. Zamknęłam nas w piekielnym ogniu. Z uśmiechem na twarzy, patrzyłam jak demon staje się mniejszy, a potem ludzki. I kiedy było już za późno, rozpoznałam twarz Sally. Płaczącą, wykrzywioną z bólu. Paliłam swoją najlepszą przyjaciółkę. Zaczęłam krzyczeć tak gdybym i ja płonęła. ,,Demony powstały z piekielnego ognia i piekielnego dymu. Tylko to może nas zabić lub wypędzić z ludzkiego ciała. Niestety mogą też zabić człowieka.’’ Nie wiem skąd to wiedziałam. Wydało mi się że to myśli umierającego demona. Stwierdziłam, że Sally nie żyje, chociaż tak naprawdę mogłam ją uratować. A teraz sama ją zabiłam. Nienawiść do samej siebie ogarnęłam mnie całą. ‘’ Nie pozwól aby coś innego niż miłość przejęło twoje moce.’’ Słowa Celestyn pojawiły mi się przed oczami i właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę co robię. Tym razem zaczęłam krzyczeć, ponieważ poczułam piekielny ogień na swojej skórze. Było to jak sztylety, które cięły moją skórę. Pozwoliłam aby nienawiść przejęła moje moce i teraz właśnie za to byłam karana. Umierałam wiedziałam to. W tym momencie nie myślałam o niczym oprócz pierścionku od Sally na moim palcu. Usłyszałam tylko jeszcze swoje imię wypowiedziane przez basowy głos.