Piekielny Ogien
Przepraszam że nic nie wstawiałam dobrze wiedziałam co chcę napisać ale nie mogłam ubrać tego w słowa. Nienawidzę tego razdziału potraktujcie go jako taką wzmiankę przeczytajcie i proszę nie zwracajcie uwagi na beznadziejną jakość. Postaram się aby następne rozdziały były ładniej napisane.
Ruszyliśmy
w stronę samochodu. Ciągle w myślach przypominałam sobie zawieszone kropelki
wody. Ich przejrzystość, wspomnienia znikły gdy poczułam dziwny zapach,
stęchlizny. Jace stanął w miejscu. Ten zapach przywołał wspomnienia Sally.
Widziałam jej twarz, która się wydłuża tak jakby dziewczyna stała przede mną. Odruchowo
przesunęłam się w stronę Jace’a, jego aura sprawiała, że każda dziewczyna przy nim
czuła się bezpieczniejsza. Cicho podeszliśmy do samochodu. Czułam zdenerwowaną
atmosferę wiszącą w powietrzu, słyszałam dwa serca bijące takim samym nierównym
rytmem. Brzmiało to jak muzyka.
- Były tu,
ale już ich nie ma – Jace wyprostował się i rozluźnił barki. Znów był sobą. Nie
zaszczycając mnie spojrzeniem, wsiadł do czarnego samochodu z zaciemnionymi
szybami. Próbowałam uspokoić emocje, które dotychczas mi towarzyszyły, ale nie
byłam w stanie, zrezygnowana ruszyłam w stronę tojoty. Kiedy samochód ruszył, sięgnęłam
po swój plecak. Z małej kieszonki dwoma palcami wyjęłam pierścionek w kształcie
trójkąta z wygrawerowanymi różami. Na jego widok w oczach stanęły mi łzy. Wytarłam
je pospiesznie wierzchem dłoni. Delikatnie przesunęłam palcem po wgłębieniach.
Przypomniałam sobie uśmiech mojej przyjaciółki, kiedy mi go dawała. Dopiero
teraz zauważyłam, że był inny, bardziej sztuczny, wszystko co robiła tego dnia było
sztuczne. Sally zawsze tryskała energią i patrzyła na świat oczami
wyobraźni. Tego dnia była bardziej zgaszona, jakby ciało poruszało się według
czyichś rozkazów. Po chwili
zastanowienia nałożyłam go na palec i zasnęłam. Śniły mi się moje wspomnienia z
dzieciństwa. Momenty, które spędziłam z Sally. Niestety zamiast niej widziałam
zawsze twarz demona, która śmiała się razem ze mną.
W pewnym
momencie sny były tak straszne, że się obudziłam. Jace patrzył na mnie z troską, wiedziałam to. Niestety kiedy centralnie skierowałam na niego wzrok i zagłębiłam
się w jego oczach, widziałam tylko czerń.
-
Krzyczałam?
- Trochę i
kilka razy mnie uderzyłaś. - Zrobił zamyśloną minę na co ja tylko wywróciłam
oczami- Muszę zabronić ci spać w
samochodzie, bo w przyszłym czasie spowodujesz wypadek. – popatrzyłam przez okno
i zobaczyłam, że znowu jedziemy z tą niesamowitą prędkością.
- Szybciej
ty przywalisz o drzewo – powiedziałam lekko go szturchając. Chłopak tylko się
uśmiechnął i przestał zwracać na mnie uwagę. Wiedziałam, że pogrążył się we
wspomnieniach. Skupiłam się na drodze. Jechaliśmy po idealnym asfalcie.
Otaczały nas puste pola. Otworzyłam okno. Do samochodu wlał się zapach kwiatów
i ciepłe powietrze. Tak zawsze pachniało w domu, mama kupowała świeże kwiaty i stawiała
je na stole w jadalni. Nagle na maskę
samochodu spadł jakiś wielki, czarny, cień. Był większy od człowieka. Demon. Z
przerażenia wstrzymałam oddech. Okropny zgrzyt dotarł do moich uszu. Odwróciłam
się i zobaczyłam wielkie szpony, wbite w dach samochodu. O dziwo pomyślałam o
tym, że potwór zniszczył piękny, czarny samochód. Dopiero potem stwierdziłam, że
większa krzywda stanie się nam niż tojocie. Nagle wielkie, czarne skrzydła
zakryły przednią i boczne szyby, tylko przez tylną wlewały się małe promyki.
Jace gwałtownie skręcił kierownice i zaczął jechać tyłem. Wypuściłam powietrze z płuc, zadziwiona takim manewrem.
- Wyjmij
nuż – rzucił i całkowicie skupił się na jeździe. Rozejrzałam się po całym
samochodzie i z opóźnieniem zobaczyłam przed sobą małą skrytkę. Okazało się, że jest
zamknięta. Nie chciałam rozpraszać Jace’a i prosi go o klucze, więc cofnęłam
siedzenie i z całej siły kopnęłam w drzwiczki od szafki. W środku było pełno
najróżniejszej broni. Od złotych sztyletów po jakieś pręty. Trzęsącymi się
rękami sięgnęłam po srebrny sztylet i z wyczekiwaniem popatrzyłam na Jace’a, nie
byłam w stanie nic wykrztusić.
- Przetnij
nadgarstek – rzucił to tak lekkim tonem, że zabrakło mi tchu. Jak to mam tak po
prostu przeciąć swoją skórę. Odwinęłam rękaw swetra i popatrzyłam na bliznę, która już ciągnęłam się przez całą wewnętrzną cześć ręki. Odetchnęłam dwa razy, próbując się uspokoić. Nie było czasu na moje wątpliwości, Jace wie co robi. Z
tą myślą zamknęłam oczy i wykonałam szybki ruch ręką. Poczułam lekkie pieczenie, ale nic poza tym, adrenalina tłumiła ból. Usłyszałam niezrozumiałe słowa. Okazało
się, że to Jace mówi coś po jakimś języku. Nie wiem czemu, ale od razu słowa skojarzyły mi się z łaciną. Przypomniałam sobie o moich mocach i spróbowałam wywołać
ogień. Nie byłam w stanie, udało mi się tylko wezwać wiatr, który dął w
potwora. Jace skończył mówić i znowu przekręcił samochód aby jechać przodem. Przednia
szyba była pusta, skrzydła gdzieś zniknęły. Mało mnie to zaskoczyło, ale stwierdziłam, że potem zapytam o to Jace’a. Po patrzyłam na swój nadgarstek i zobaczyłam, że rana już się prawie zagoiła. Jace wjechał
na jakieś pole. Zatrzymał samochód i ręką pokazał mi, że mam być cicho.
Bałam się nawet oddychać. Wskazał na drzwi i pokazał 3 palce. Zgiął jeden i położył
rękę na klamce, zrobiłam to samo. Zgiął drugi i przy jego pasie pojawił się
mglisty miecz. Nie byłam w stanie wytworzyć teraz broni umysłem, musiałam
całkowicie zdać się na naturę. Zgiął 3 palec i w tym samym momencie
otworzyliśmy drzwi co zdezorientowało potwora. Jace od razu gdy wysiadł
zamachnął się mieczem, mocno raniąc bok potwora, natomiast ja odeszłam dalej, aby
z bezpiecznej odległości pomagać Jace’owi. Idealnie wygładziłam podłoże pod
jego nogami i nakazałam wiatrowi wiać tak, aby próbował zrzucić potwora z
samochodu. Będąc na nim miał większe szanse. Z całych sił próbowałam przywołać
ogień, ale nie byłam w stanie. Coś blokowało moje siły, może strach, nie byłam
pewna. Nad wodą nawet się nie zastanawiałam, wiedziałam, że znajduje się kilka
kilometrów stąd i przywołanie jej pozbawiło by mnie dużej ilości energii.
Zamiast teko podniosłam ziemię i naparłam nią na potwora. Wiedziałam, że tak nic
nie zdołam potrzebowałam mojego najsilniejszego żywiołu. Cofnęłam się o krok
przez przypadek stając na suchą gałąź. Potwór to usłyszał i wzniósł się w górę, wylądował idealnie przede mną, przy okazji mocno raniąc Jaca pazurami. Słyszałam
jak krzyczy moje imię, ale w tym momoncie mocniej słyszałam szybkie i nienaturalne
bicie demonicznego serca. Cofnęłam się jeszcze trochę, potwór wzniósł się w
powietrze. Przypomniałam sobie jak na w-f robiliśmy przewroty w przód, zaryzykowałam i spróbowałam udało mi się przemknąć pod szponami potwora, które
unosiły się w powietrzu. Wstałam i zaczem biec. Niestety demon mnie dognił i złapał
za kołnierz. Podarł mój biały sweter. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam Jace
niesamowicie bladego. Obok niego leżała mała kałuża krwi. Jace jedyna osoba
jaka mi pozostała, umierała, nie mogłam na to pozwolić. Ten widok sprawił, że w
moich żyłach pojawił się ogień. Bez problemu zapaliłam całe podłoże pod nami, oczywiście omijając miejsce gdzie leży Jace Wysiliłam umysł i nakazałam
płomieniom iść w górę. Bez problemu zanurzyliśmy się w płomieniach, które nas
ogarnęły. Zamknęłam nas w piekielnym ogniu. Z uśmiechem na twarzy, patrzyłam jak
demon staje się mniejszy, a potem ludzki. I kiedy było już za późno, rozpoznałam
twarz Sally. Płaczącą, wykrzywioną z bólu. Paliłam swoją najlepszą przyjaciółkę.
Zaczęłam krzyczeć tak gdybym i ja płonęła. ,,Demony powstały z piekielnego
ognia i piekielnego dymu. Tylko to może nas zabić lub wypędzić z ludzkiego
ciała. Niestety mogą też zabić człowieka.’’ Nie wiem skąd to wiedziałam. Wydało
mi się że to myśli umierającego demona. Stwierdziłam, że Sally nie żyje, chociaż
tak naprawdę mogłam ją uratować. A teraz sama ją zabiłam. Nienawiść do samej
siebie ogarnęłam mnie całą. ‘’ Nie pozwól aby coś innego niż miłość przejęło twoje moce.’’ Słowa
Celestyn pojawiły mi się przed oczami i właśnie w tym momencie zdałam sobie
sprawę co robię. Tym razem zaczęłam krzyczeć, ponieważ poczułam piekielny ogień
na swojej skórze. Było to jak sztylety, które cięły moją skórę. Pozwoliłam aby
nienawiść przejęła moje moce i teraz właśnie za to byłam karana. Umierałam
wiedziałam to. W tym momencie nie myślałam o niczym oprócz pierścionku od Sally na moim palcu. Usłyszałam tylko jeszcze swoje imię wypowiedziane przez basowy
głos.
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńNa sam początek błędy :
1.Nie pisze się uśmiechą, tylko uśmiechnął.
2."Poczułam lekkie pieczenie, ale nic pyzatym, adrenalina tłumiła ból. " - chyba chodziło ci o "poza tym", a nie "pyzatym". Poza tym pisze się oddzielnie.
3."Bez problemu zapaliłam całe podłoże pod nami, oczywiście omijając miejsce gdzie leży jące" - chyba "Jace", a nie "Jące" xD
To są jedyne błędy, jakie zauważyłam. Co do rozdziału, to nie masz racji. Nie był nudny. Był wspaniały!
PROSZĘ CIĘ! ZMIEŃ CZCIONKĘ!
OdpowiedzUsuńnie wiem jak inni mogli to czytać, ale moje oczy po prostu wysiadły i próbowały za każdym przewinięciem strony znaleźć słowo, na którym skończyło. Dlatego komentarz dopiero dziś. Masz tam trochę błędów, więcej niż zostało napisane w poprzednim komentarzu, ale nie łatwo będzie ich szukać, więc radzę przejrzeć rozdział :D
Poza tym rozdział świetny! Pełno akcji i emocji. Mam nadzieję, że nie skończysz tak szybko.
Życzę weny i nie daj czekać :3
Okej, stwierdzam, że po prostu się nie znasz jeśli chodzi o ocenianie swoich rozdziałów. Nie wiem dlaczego wydaje ci się, że ma on *cytuję* 'beznadziejną jakośc'. Mi się podoba. Jest totalnie nieprzewidywalny, ma w sobie dużo odmiennych emocji i uczuc. Fakt, momentami ciężko się czytało, ale nie jest to nic strasznego. Szkoda mi Sally, a jeszcze bardziej Katch, bo nieświadomie zabiła własną przyjaciółkę.... O mój boże, to naprawdę okropne. Wyłapałam tez kilka błędów, głównie literówek ale nie chce mi sie ich wymieniac c: A nie, czekaj pokaże ci tylko moją ulubioną:
OdpowiedzUsuńZatrzymał samochód i ręką pokazał mi, że mam być CIACHO. :D
Podsumowując: Rozdział dobry, końcówka zwala z nóg. pozdrawiam :)
Dobra poddaje się przeczytałam ten rozdział kilka razy i dalej go nienawidzę i nie mogę zrozumieć co wam się w nim podoba. Lubię tylko końcówkę. Przepraszam za literówki komputer mi źle poprawia chyba mam jakiegoś wirusa. :( Jeszcze raz przepraszam już poprawiam błędy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCelest ty nie bądź taka skromnaaaa :3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń