Przemiana
Zeszłam
po schodach. Popatrzyłam na to co niedawno przypominało dom. Kuchnia została
całkowicie spalona, korytarz też. Pokoje na dole były tylko lekko osmolone.
Ogień ze schodów przeniósł się do mojego pokoju. Wyszłam z domu i usiadłam na
schodku przed nim. Było to miejsce którego nigdy nie chciałam opuszczać, teraz
ledwo co stał, a ja wyjeżdżałam. Zostawiałam wszystko za sobą. Nie byłam nawet
pewna czy wrócę. Nienawidzę tego miejsca. Przyniosło tyle bólu. Rękawem bluzy
wytarłam łzy. Jace siadł koło mnie. Nie tak blisko jak ostatnio, nie chce abym
zobaczyła jego wspomnienia.
- Ona
może żyć. - mówił o Sally.
- Nie
mówisz tego z przekonaniem. - popatrzyłam na niego. Kiedy to zrobiłam on zaraz
odwrócił wzrok.
- Najczęściej
demony wchodzą w ciało człowieka. Wymazują jego wspomnienia. To jest bardzo
bolesne dla organizmu, ale potem jest silniejszy i szybszy. Kiedy demon jest
bardzo długo w ciele człowieka, osoba uwięziono w swoim ciele z demonem umiera.
- Nie
pocieszasz
-
Rzadziej demon rzuca czar na swoje ciało i przybiera postać człowieka. Po tym
musi wymazać wspomnienia tego człowieka lub zabić go.
-
Wierzysz w tą drugą wersję. - byłam ciekawa, co on o tym myśli. Tak jak się
spodziewałam pokręcił głową. Wstał i położył mi coś przed nogami. Dopiero teraz zauważyłam, że wcześniej kurczowo
zaciskał ręce na moim plecaku. Zamknął drzwi na klucz. Poszedł w stronę czarnego
samochodu. Ruszyłam za nim. Jak tylko wsiadłam do samochodu, od razu zasnęłam.
****
- Proszę
tato pozwól mu zostać! ! ! - Melani stała przed człowiekiem, który od niedawna
był moim ojcem. Prawie płakała, ale on nie zmieniał zdania co do mojego
wyjazdu. Chciał mnie oddać. Nikt mnie nie chce. Wbiegłem szybko na strych. Od
niedawna był to mój pokój. Udało mi się zrobić miejsce na stary materac,
niestety bardziej nie dało ścisnąć się tych rupieci. Usiadłem na nim i zacząłem
płakać. Od bardzo dawna nie płakałem. Nie miałem nad czym. Niechciałem wyjeżdżać,
miałem dom. Troszczono się o mnie. Drzwi na strych otworzyły się. Moja siostra
powoli weszła na górę
- On się
ciebie nie pozbywa. Ten wyjazd ci pomoże. - usiadła koło mnie, podwinęła nogi
pod suknie i przytuliła mnie, nie protestowałem. W jej ramionach czułem się
bezpiecznie
- Wiem. -
mruknąłem
- Tam wyzdrowiejesz,
dowiemy się co to za choroba. Kiedy wszystko się ułoży wrócę po ciebie. Pojedź
dla mnie. - Popatrzyła na mnie takim wzrokiem, że trudno było mi odmówić.
****
- Zostawcie
mnie. Chce wracać. - z korytarza usłyszałem krzyki, chwile potem do pokoju
wtoczono chłopaka o rok młodszego ode mnie. Walił w cementowe ściany i ciężkie
drzwi bez klamki, ale to nic nie dawało. Wreszcie odpuścił. Widać było że jest
chory. Miał więcej siły niż ja, ale i tak szybko się męczył. Siedział i ciągle
powtarzał tylko jedne słowa ‘’wyjdę stąd’’
- Też
próbowałem – na mój głos podniósł głowę. Im dłużej się mi przyglądał, tym
szybciej na jego twarzy pojawiał się strach.
- Co ci
się stało?
- Siedzę
tu już 4 lata. Trafiłem tu gdy miałem 14 lat. Świeże powietrze tam gdzie
mieszkałem sprawiło, że moja choroba rozwijała się wolniej. Kiedy tu trafiłem od
razu wrzucono mnie tutaj. Raz na tydzień przychodzi lekarz daje jakieś leki i
tak tu sobie siedzisz, aż do swojej śmierci.
-Nie
wyglądasz na 18 lat twoja skóra, oczy, twarz to wszystko… wydajesz się starszy-
schował twarz w dłoniach. Nie chciał mi się przyglądać.
- Dzisiaj
umrę wiem to. Postaraj się stąd uciec. Zrób wszystko aby tu nie pozostać. -
położyłem się na swoim łóżku i odpłynąłem. Szedłem po schodach. Naokoło
pojawiały się momenty z mojego życia. Im dłużej szedłem, tym schody stawały się
starsze i bardziej zniszczone. Złość ludzi sprawiała, że schody stawały się
coraz dłuższe, a droga do nieba męcząca. Kiedy wszedłem byłem zdyszany i
okropnie zmęczony Na końcu czekała na mnie Melani. Kiedy ją zobaczyłem, całe
zamęczanie ulotniło się.
- Tak mi
przykro. Nie mogłam ci pomóc, zabroniono mi wracać na ziemię. Chcę abyś spełnił
moje życzenie – jej wzrok był skierowany w moją stronę ale nie mówiła do mnie
wiedziałem to – pomóż mu. Wszystko znikło. Znalazłem się nad przepaścią.
Rozrywający ból przeszedł przez całe moje ciało. Jeszcze raz i znowu.
****
Siedział
tak już od jakiegoś czasu. Nieobecny to było idealne określenie, ale mimo to
jechaliśmy normalnie.
- O czym
myślisz – popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Tak jak myślałam, nie
odpowiedział na moje pytanie.
- Czemu
demon zmienił się w srebrny pył? – zapytałam.
- Każdy z
nas ma duszę, każda wygląda inaczej. Moja to złota mgła.
- Taka
jak na twoich skrzydłach. – skojarzyłam fakty. – Jaka jest moja?
- Złoty
pył, ludzka dusza to szarawa mgła. Na ziemi jest jej pełno, ale ludzie tego nie
widzą - to oznaczało, że jestem podobna do demonów. Moja dusza jest podobna do
ich.
- Powstałaś
z połączenia demona z aniołem – powiedział. Czy on czyta w moich myślach. Przypomniałam
sobie o jego skrzydłach, miękkich piórach oraz o krwi. Wzdrygnęłam się
mimowolnie. Jace zauważył to i pytająco uniósł brwi. Nie chciałam mu mówić, o
co mi chodzi, więc odwróciłam wzrok. Za oknem widniały granatowe chmury, przez które
próbowało przedrzeć się ciemnoniebieskie niebo. Gdzieniegdzie świeciły jasne
gwiazdy. Były małe i znajdowały się daleko od siebie. Najpiękniejszy był duży
księżyc w pełni. Miał odcień duszy demona. Popatrzyłam na gęsty las. Księżyc
świecił tak jasno, że oświetlał wszystko dookoła.
- Gdzie
jedziemy? – rzuciłam pytanie. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc popatrzyłam na
Jace. W nocy świecił lekkim blaskiem.
-
Odpowiesz?
- Nie
wiem gdzie jedziemy. - przez cały czas chłopak patrzył się przed siebie i
jechał.
- Co?- nagle
wydało mi się to bez sensu. - Zatrzymaj samochód – powiedziałam spokojnie. Jace
popatrzył na mnie z pytaniem ‘’ Tutaj? Teraz? ‘’ - Zatrzymaj go – podniosłam
lekko głos. Zjechaliśmy na pobocze. Bez zastanowienia wysiadłam z samochodu.
Rozejrzałam się naokoło. Poczułam zapach drzew, kory i rosy. Nie wiem czemu,
ale zaczęłam biec w stronę lasu. Z każdą chwilą biegłam coraz szybciej. Wiedziałam,
że nie mogę się zatrzymać. Nie zwracałam uwagi na to co mnie otacza. Wydawało
się, że wszystko dookoła jest różnokolorową plamą, która co chwile,
gdzieniegdzie zmieniała barwę. Czułam ból w sercu, a coraz częściej do moich
oczu napływały łzy. Bieg nie sprawiał mi żadnych problemów, odnalazłam w sobie
nieograniczoną siłę, która kazała mi przyśpieszać. Nagle zdałam sobie sprawę,
że za długo już biegnę. Za długo uciekam od... Od czego ? Nie wiedziałam, nagle
było mi już wszystko jedno, raptownie zatrzymałam się. Poczułam zimny wiatr,
delikatnie poruszający moimi rudymi lokami. Różnokolorowa plama zaczęła
przybierać rozmaite kształty. Nie chciałam wiedzieć co mnie otacza, więc zamknęłam
oczy, do których napływało coraz więcej łez. Nagle na swojej twarzy poczułam
rękę, która łagodnie starła łzę z mojego policzka.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy bohater :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy bohater :)
nic nie rozumiem
OdpowiedzUsuńpod koniec *rudymi
Wszystko zostanie wytłumaczone w następnym rozdziale.
UsuńTakie trochę poplątanie z poplątaniem, ale czytać się jeszcze da.
OdpowiedzUsuńNie jasno opisujesz dziejącą się sytuacje, może dlatego czytelnik ma problemy z odczytaniem.
Moim zdaniem powinnaś dodać jeszcze jakieś opisy.
Ogólnie jednak czekam na dalszy ciąg :D