niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 5

Przemiana
Zeszłam po schodach. Popatrzyłam na to co niedawno przypominało dom. Kuchnia została całkowicie spalona, korytarz też. Pokoje na dole były tylko lekko osmolone. Ogień ze schodów przeniósł się do mojego pokoju. Wyszłam z domu i usiadłam na schodku przed nim. Było to miejsce którego nigdy nie chciałam opuszczać, teraz ledwo co stał, a ja wyjeżdżałam. Zostawiałam wszystko za sobą. Nie byłam nawet pewna czy wrócę. Nienawidzę tego miejsca. Przyniosło tyle bólu. Rękawem bluzy wytarłam łzy. Jace siadł koło mnie. Nie tak blisko jak ostatnio, nie chce abym zobaczyła jego wspomnienia.
- Ona może żyć. - mówił o Sally.
- Nie mówisz tego z przekonaniem. - popatrzyłam na niego. Kiedy to zrobiłam on zaraz odwrócił wzrok.
- Najczęściej demony wchodzą w ciało człowieka. Wymazują jego wspomnienia. To jest bardzo bolesne dla organizmu, ale potem jest silniejszy i szybszy. Kiedy demon jest bardzo długo w ciele człowieka, osoba uwięziono w swoim ciele z demonem umiera.
- Nie pocieszasz
- Rzadziej demon rzuca czar na swoje ciało i przybiera postać człowieka. Po tym musi wymazać wspomnienia tego człowieka lub zabić go.
- Wierzysz w tą drugą wersję. - byłam ciekawa, co on o tym myśli. Tak jak się spodziewałam pokręcił głową. Wstał i położył mi coś przed nogami. Dopiero  teraz zauważyłam, że wcześniej kurczowo zaciskał ręce na moim plecaku. Zamknął drzwi na klucz. Poszedł w stronę czarnego samochodu. Ruszyłam za nim. Jak tylko wsiadłam do samochodu, od razu zasnęłam.
****
- Proszę tato pozwól mu zostać! ! ! - Melani stała przed człowiekiem, który od niedawna był moim ojcem. Prawie płakała, ale on nie zmieniał zdania co do mojego wyjazdu. Chciał mnie oddać. Nikt mnie nie chce. Wbiegłem szybko na strych. Od niedawna był to mój pokój. Udało mi się zrobić miejsce na stary materac, niestety bardziej nie dało ścisnąć się tych rupieci. Usiadłem na nim i zacząłem płakać. Od bardzo dawna nie płakałem. Nie miałem nad czym. Niechciałem wyjeżdżać, miałem dom. Troszczono się o mnie. Drzwi na strych otworzyły się. Moja siostra powoli weszła na górę
- On się ciebie nie pozbywa. Ten wyjazd ci pomoże. - usiadła koło mnie, podwinęła nogi pod suknie i przytuliła mnie, nie protestowałem. W jej ramionach czułem się bezpiecznie
- Wiem. - mruknąłem
- Tam wyzdrowiejesz, dowiemy się co to za choroba. Kiedy wszystko się ułoży wrócę po ciebie. Pojedź dla mnie. - Popatrzyła na mnie takim wzrokiem, że trudno było mi odmówić.
****
- Zostawcie mnie. Chce wracać. - z korytarza usłyszałem krzyki, chwile potem do pokoju wtoczono chłopaka o rok młodszego ode mnie. Walił w cementowe ściany i ciężkie drzwi bez klamki, ale to nic nie dawało. Wreszcie odpuścił. Widać było że jest chory. Miał więcej siły niż ja, ale i tak szybko się męczył. Siedział i ciągle powtarzał tylko jedne słowa ‘’wyjdę stąd’’
- Też próbowałem – na mój głos podniósł głowę. Im dłużej się mi przyglądał, tym szybciej na jego twarzy pojawiał się strach.
- Co ci się stało?
- Siedzę tu już 4 lata. Trafiłem tu gdy miałem 14 lat. Świeże powietrze tam gdzie mieszkałem sprawiło, że moja choroba rozwijała się wolniej. Kiedy tu trafiłem od razu wrzucono mnie tutaj. Raz na tydzień przychodzi lekarz daje jakieś leki i tak tu sobie siedzisz, aż do swojej śmierci.
-Nie wyglądasz na 18 lat twoja skóra, oczy, twarz to wszystko… wydajesz się starszy- schował twarz w dłoniach. Nie chciał mi się przyglądać.
- Dzisiaj umrę wiem to. Postaraj się stąd uciec. Zrób wszystko aby tu nie pozostać. - położyłem się na swoim łóżku i odpłynąłem. Szedłem po schodach. Naokoło pojawiały się momenty z mojego życia. Im dłużej szedłem, tym schody stawały się starsze i bardziej zniszczone. Złość ludzi sprawiała, że schody stawały się coraz dłuższe, a droga do nieba męcząca. Kiedy wszedłem byłem zdyszany i okropnie zmęczony Na końcu czekała na mnie Melani. Kiedy ją zobaczyłem, całe zamęczanie ulotniło się.
- Tak mi przykro. Nie mogłam ci pomóc, zabroniono mi wracać na ziemię. Chcę abyś spełnił moje życzenie – jej wzrok był skierowany w moją stronę ale nie mówiła do mnie wiedziałem to – pomóż mu. Wszystko znikło. Znalazłem się nad przepaścią. Rozrywający ból przeszedł przez całe moje ciało. Jeszcze raz i znowu.
****
Siedział tak już od jakiegoś czasu. Nieobecny to było idealne określenie, ale mimo to jechaliśmy normalnie.
- O czym myślisz – popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Tak jak myślałam, nie odpowiedział na moje pytanie.
- Czemu demon zmienił się w srebrny pył? – zapytałam.
- Każdy z nas ma duszę, każda wygląda inaczej. Moja to złota mgła.
- Taka jak na twoich skrzydłach. – skojarzyłam fakty. – Jaka jest moja?
- Złoty pył, ludzka dusza to szarawa mgła. Na ziemi jest jej pełno, ale ludzie tego nie widzą - to oznaczało, że jestem podobna do demonów. Moja dusza jest podobna do ich.
- Powstałaś z połączenia demona z aniołem – powiedział. Czy on czyta w moich myślach. Przypomniałam sobie o jego skrzydłach, miękkich piórach oraz o krwi. Wzdrygnęłam się mimowolnie. Jace zauważył to i pytająco uniósł brwi. Nie chciałam mu mówić, o co mi chodzi, więc odwróciłam wzrok. Za oknem widniały granatowe chmury, przez które próbowało przedrzeć się ciemnoniebieskie niebo. Gdzieniegdzie świeciły jasne gwiazdy. Były małe i znajdowały się daleko od siebie. Najpiękniejszy był duży księżyc w pełni. Miał odcień duszy demona. Popatrzyłam na gęsty las. Księżyc świecił tak jasno, że oświetlał wszystko dookoła.
- Gdzie jedziemy? – rzuciłam pytanie. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc popatrzyłam na Jace. W nocy świecił lekkim blaskiem.
- Odpowiesz?
- Nie wiem gdzie jedziemy. - przez cały czas chłopak patrzył się przed siebie i jechał.

- Co?- nagle wydało mi się to bez sensu. - Zatrzymaj samochód – powiedziałam spokojnie. Jace popatrzył na mnie z pytaniem ‘’ Tutaj? Teraz? ‘’ - Zatrzymaj go – podniosłam lekko głos. Zjechaliśmy na pobocze. Bez zastanowienia wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się naokoło. Poczułam zapach drzew, kory i rosy. Nie wiem czemu, ale zaczęłam biec w stronę lasu. Z każdą chwilą biegłam coraz szybciej. Wiedziałam, że nie mogę się zatrzymać. Nie zwracałam uwagi na to co mnie otacza. Wydawało się, że wszystko dookoła jest różnokolorową plamą, która co chwile, gdzieniegdzie zmieniała barwę. Czułam ból w sercu, a coraz częściej do moich oczu napływały łzy. Bieg nie sprawiał mi żadnych problemów, odnalazłam w sobie nieograniczoną siłę, która kazała mi przyśpieszać. Nagle zdałam sobie sprawę, że za długo już biegnę. Za długo uciekam od... Od czego ? Nie wiedziałam, nagle było mi już wszystko jedno, raptownie zatrzymałam się. Poczułam zimny wiatr, delikatnie poruszający moimi rudymi lokami. Różnokolorowa plama zaczęła przybierać rozmaite kształty. Nie chciałam wiedzieć co mnie otacza, więc zamknęłam oczy, do których napływało coraz więcej łez. Nagle na swojej twarzy poczułam rękę, która łagodnie starła łzę z mojego policzka. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy bohater :)

3 komentarze:

  1. nic nie rozumiem
    pod koniec *rudymi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zostanie wytłumaczone w następnym rozdziale.

      Usuń
  2. Takie trochę poplątanie z poplątaniem, ale czytać się jeszcze da.
    Nie jasno opisujesz dziejącą się sytuacje, może dlatego czytelnik ma problemy z odczytaniem.
    Moim zdaniem powinnaś dodać jeszcze jakieś opisy.
    Ogólnie jednak czekam na dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń