Pianino
Obudziłam się gdzieś tak około 11.
Jace'a nie było obok mnie, nie przejęłam się tym zbytnio, można
było się spodziewać, że rano mnie zostawi. Dopiero teraz
zauważyłam jak bardzo są zniszczone moje ubrania. Bluzka była
prawie cała podarta. Oblałam się rumieńcem na myśl, że jace
mógł wczoraj widzieć mój czarny stanik. Spodnie z długich stały
się krótkie, co mnie trochę rozśmieszyło. Kiedy zaczęłam się
śmieć, poczułam jak bardzo jestem poparzona. Poszłam do łazienki
i przyjrzałam się sobie. Plecy miałam całe poparzone. Na dodatek
znajdowały się na nich ślady po pazurach demona. Ręce krwawiły i
miały małe blizny po wczorajszym spotkaniu z lustrem. Na ramionach
były lekkie zadrapania które na pewno powstały w szpitalu i już
prawie się zagoiły. Miałam też na nich kilka poparzeń. Nad
biodrem, na talii miałam przecięcie, które też się goiło. Nogi
wyglądały najlepiej, to trochę dziwne, ale spodnie je ochroniły.
Piekielny ogień był dla mnie o wiele łagodniejszy od normalnego.
Rozebrałam się i poszłam pod prysznic. Miałam ochotę na gorący
prysznic, ale skóra nie była zadowolona, gdy zetknęła się
gorącymi kroplami wody. Mogłam więc na razie zadowolić się
letnią wodą. Wyszłam i owinęłam się ręcznikiem, który
znajdował się w łazience. Szybko umyłam jeszcze włosy.
Nasłuchiwałam przez chwile i kiedy upewniłam się, że Jace
jeszcze nie wrócił wyszłam z łazienki i mało co nie wpadłam na
krzesło na którym leżały: moje krótkie martensy. Ich widok
sprawił, że od razu poprawił mi się humor, miałam je prawie od
zawsze. Przypominały mi o dawnym życiu kiedy byłam pewna, że
takie rzeczy jak potwory, anioły i inne nad naturalne istoty nie
istnieją. Ciekawe dlaczego się nie spaliły? Teraz nie chciałam
zawracać sobie tym głowy. Czarna bluzka, po kroju od razu
zauważyłam, że męska. To sprawiło, że kąciki moich ust lekko
się podniosły. Dobrze wiedziałam do kogo należy oraz spodnie
takiego samego koloru. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to
mój rozmiar. Bielizna oraz mała kosmetyczka. Wzięłam wszystko i z
powrotem wróciłam do łazienki. Kiedy nakładałam bluzkę,
poczułam tak dobrze mi znany zapach wiatru. Spodnie leżały dobrze,
tylko nogawki były trochę za długie, na szczęście podwinięcie
ich to przecież żaden problem. Najbardziej zdziwiło mnie to co
znajdowało się w kosmetyczce. Szczotka do włosów i zębów,
pasta, kredka do oczu i tusz do rzęs. Kiedy wyjmowałam ostatnie
trzy rzeczy czułam się tak jakby osoba, która je tam wkładała
wiedziała, że mimo wszystko będę chciała mieć je na sobie, a
były to kolczyki od Jace'a, pierścionek od Sally i bransoletka,
którą dostałam na 14 urodziny od mamy. Na dnie kosmetyczki
zauważyłam małą karteczkę, na której pisało '' o jednym
prezencie zapomniałaś''. Użyłam wszystkiego co znajdowało się w
kosmetyczce. Nałożyłam na siebie biżuterie i wyszłam z łazienki
nie spodziewałam się, że ostatni prezent zabierze mi dech z piersi
i sprawi, że się uśmiechnę. Każdy by tak zareagował na biały
sweter od taty, którego byłaś pewna, że nigdy już nie zobaczysz.
Wyglądał jakby został przed chwila kupiony, ale wiedziałam, że
to ten który został zniszczony. Nałożyłam go na siebie i
rozejrzałam się za czymś co mogłabym zrobić, w kącie pokoju
zauważyłam mój plecak. Wyjęłam z niego książkę i do wieczoru
czytałam. Jace dalej nie wrócił, a ja skończyłam książkę,
więc stwierdziłam, że rozejrzę się po hotelu. Zeszłam po
pięknych kręconych schodach na parter. Była tam recepcja oraz
drzwi z napisem ''SALA
BANKIETOWA''. Ponieważ nie mogłam podjąć innej decyzji,
otworzyłam drzwi, zapaliłam światło i weszłam do przestronnego
pomieszczenia ze złotymi zdobieniami. Na końcu sali znajdowała się
scena, a na niej stał piękny czarny fortepian. Wyglądał jak nowy.
Podeszłam do niego i pewnie usiadałam na stołku. Podniosłam klapę
i zauważyłam nienaruszone klawisze. Jeżeli ktoś na nim grał,
musiało być to bardzo dawno. Zamknęłam oczy i zaczęłam grać
pierwsze dźwięki. Było to moja ulubiona piosenka, znałam ją więc
na pamięć. Kiedy skończyłam grać usłyszałam oklaski.
Odwróciłam się i zaczęłam się śmiać. Wyglądał tak samo jak
wtedy. Cały ubrany na czarno, z tymi rozczochranymi blond włosami i
oczami świecącymi samouwielbieniem.
-Jak za pierwszym razem. Lubie
słuchać jak grasz i nigdy nie mam odwagi ci przerwać.-Nie gram jak prawdziwa pianistka- powiedziałam z przekonaniem. - Nigdy nie skończyłam szkoły muzycznej.
- Grasz lepiej niż ci pianiści, ponieważ grasz z uczuciami. - Podszedł do mnie, tym swoim pewnym krokiem. I usiadł obok – mogę spróbować zagrać z tobą? - już chciałam zaprzeczyć, ale on mnie wyprzedził – szybko się uczę - jego uśmiech sprawił, że jakiekolwiek wątpliwości zniknęły z mojej głowy. Wzięłam jego rękę w swoją. Ułożyłam jego palce na odpowiednich klawiszach, aby powstał akord durowy. Zaczęłam grać, to była prawda, uczył się bardzo szybko. Dobrze wiedział kiedy nacisnąć, jakby nie słyszał tego utworu tylko dwa razy. Ja też byłam wszystkiego bardziej pewna. Słuch nieśmiertelnej przydaje się w takich sprawach. Grając czułam się tak jakbym pokazywała Jece'owi kawałek siebie. Jedynymi osobami, które słyszały jak gram była moja mama i ?Sally. Było to coś mojego, zawsze grałam utwory, które coś dla mnie znaczyły i jakoś pasowały do mojego życia. Podczas grania co chwile dotykałam Jace'a. Wydawało mi się ,że ja też go poznaje. ''Jeszcze o wielu rzeczach ci nie powiedział.'' W mojej głowie zabrzmiał głos Celestin. Był taki wyraźny jakby dziewczyna mówiła mi to w twarz.
- Czemu przestałaś grać?
- Zdałam sobie sprawę, że kompletnie nic o tobie nie wiem. Ty znasz prawie całe moje życie. I ciągle się czegoś dowiadujesz, wiesz co mnie rani, a co cieszy. Wiesz, że nałożę ten pierścionek mimo, że Sally nie żyje i sprawia mi to ból. Dlaczego ja ciebie prawie nie znam. Tylko kilka historii z twojego życia, że byłeś chory i twoje imię. - nie wiem dlaczego tak wybuchnęłam. Po prostu nagle zdenerwował mnie ten fakt. Wyszłam z sali i poszłam do naszego pokoju. Wiedziałam, że idzie za mną. Kiedy przekroczyłam pokój do moich nozdrzy dotarł zapach ryżu z warzywami.
- Lubię chińszczyznę, a mój ulubiony kolor to czarny. Chce ukryć się przed dawnym sobą tym z chorobą, ponieważ teraz jestem silniejszy od każdego i podoba mi się to. Nie chciałbym być człowiekiem, ani nieśmiertelnym bo nie lubię ciągłej presji i obowiązków. Irytuje mnie kiedy ktoś nie zgadza się z moim zdaniem i mnie przedrzeźnia. Dlatego małe dzieci mnie irytują. Nie wierzę w moc małżeństwa, bo w dzisiejszych czasach nie ma ono żadnego znaczenia.- Czułam, że przesuwa się w moją stronę. Po chwili objął mnie w talii. – Trudno mi opisać samego siebie, ale jestem pewny, że ty i ja dopełniamy się, ponieważ ko....- nagle cały zesztywniał. Czułam jak zaczyna szybciej oddychać- kurwa mać.
Tym ładnym przekleństwem kończę ten
rozdział. Pisało mi się go bardzo prosto ponieważ miałam,cały
ułożony w swojej głowie i chyba też dlatego że chciałabym tak
zagrać ze swoim chłopakiem. Całusy.
- x Celest
Czekam na kolejny wracaj jak najszybciej. Życzę Ci weny. Piszesz naprawdę świetnie.
OdpowiedzUsuń