piątek, 23 maja 2014

Rozdział 12

Woda

Od razu przepraszam, że tak długo nie wstawiałam. Nie miałam czasu. Wena też na chwile mnie opuściła, ponieważ pod ostatnim postem było naprawdę mało komentarzy. Ten rozdział jest dla wszystkich którzy czytają. Jet drugim moim ulubionym, a co wy uważacie?



Nagle popatrzył na mnie całkowicie inaczej i pociągnął w stronę lasu. Przez cały czas się uśmiechał.  Nie stawiałam oporu. Wiedziałam, że mogę pójść za nim nawet do piekła. Ręka za którą mnie trzymał lekko mrowiła. To było takie przyjemne. Mimo to starałam się zachować kamienną twarz i nie pokazywać o czym myślę. Nagle gwałtownie mnie pociągnął. Zdałam sobie sprawę, że mało co nie wpadłam na drzewo. Zaśmiałam się lekko ze swojego zdezorientowania, nigdy nikt tak na mnie nie działał. Znowu poczułam szarpnięcie i lekko przyśpieszyliśmy kroku. Po chwili biegliśmy. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Tak jak w tańcu całkowicie zdałam się na swojego partnera. Moje ciało wykonywało takie same ruchy, ale z lekkim opóźnieniem. Dokładnie przyglądałam się pracy jego mięśni. Lekkie skrzywienie ciała, ugięcie nóg. Gdybym chciała mogłabym zamknąć oczy. Chłopak zaczął zwalniać. Puścił moją rękę i pozwolił mi biec centralnie przed sobą. Musiałam zobaczyć gdzie jestem, aby móc zapanować nad ciałem. Zauważyłam, że drzew naokoło nas jest coraz mniej, oraz że pod nogami mam coraz więcej kamieni. Spojrzałam przed siebie. Droga zwężała się i niespodziewanie kończyła. Kiedy to zauważyłam, usłyszałam ten okropny odgłos urywanej skóry. Na moich plecach położył się duży cień. Przyśpieszyłam, napięłam swoje mięśnie, aby przygotować je do skoku. Gdy moje nogi lekko oderwały się od ziemi, poczułam siłę grawitacji, która ciągnęła mnie w duł, oraz wiatr który próbował ponieś mnie w górę. Wiedziałam, że wytrzyma tylko chwile. Ze zdenerwowania zacisnęłam ręce co spowodowało, że na ziemi za mną pojawiły się płomienie ognia. które zasłoniły mnie od całego świata. Czułam żar na plecach, który po chwili zniknął. Ktoś złapał mnie, kiedy miałam już spadać.
-Jesteś lekka jak piórko – usłyszałam. Jego oddech lekko dotknął mojej skóry, sprawiając, że ogień za nami stał się jeszcze większy. Polecieliśmy jeszcze wyżej. Wiatr nie sprawiał kłopotów, powoli opływał nasze ciała. To było tak jakbym była w wodzie. Było to o tyle przyjemniejsze, że nie byłam mokra. Usłyszałam delikatny basowy głos.
- Popatrz – Rozejrzałam się naokoło i jedyne co zauważyłam, to plamki różnych kolorów. Szary, zielony, zielono brązowy, czerwono pomarańczowy. Wyglądało to jak rysunek małego dziecka, które bez zastanowienia wylało kilka plamek farby na płótno. Było to o tyle piękniejsze, że wszystko świeciło lekki różem od zachodzącego słońca i na szarym kolorze, można było co jakiś czas zobaczyć, czarne plamki które po kolei się przesuwały i znikały. Nagle przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama, tylko z osobą, na której bardzo mi zależy. Piękny jasno włosy anioł, z oczami jak noc i skrzydłami szarymi jak dym, tylko dopełniał całą tą romantyczną scenerię.
- Wiesz co było by bardziej romantyczne - zapytał. Zamknął oczy i wypowiedział jedno słowo pianto. Nic się nie działo, pochwali poczułam kropelkę na swoim ramieniu. Leniwie się po nim ześlizgnęła i zaczęła spadać w dół. Buło ich coraz więcej, wszystkie były tak malutkie i lekkie, że prawie ich nie czułam. Popatrzyłam na mojego anioła stróża. Jego uśmiech był niesamowity. Sprawiał, że cale moje ciało od razu miękło. Jedna kropelka spadła na jego policzek wyglądała jak łza. Delikatnie wytarłam ją opuszkiem palca. Przez cały ten czas wpatrywałam się w jego oczy, które jak zwykle były nieprzeniknione. Niestety chłopak nie wytrzymał mojego spojrzenia i odwrócił wzrok. Nagle zauważyłam, że kąciki jego ust lekko się podniosły.
- Jesteś niesamowita – Powiedział to bardzo cicho ale z taką pewnością, że te słowa sprawiły mi ogromną przyjemność. Ruszyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam, że na obrazie pojawiły się małe przezroczyste kropelki, które zatrzymały się w powietrzu, otaczały wszystko ale nie nas. Wyciągnęłam rękę aby dotknąć jednej z nich. Miałam nadzieję, że poczuje lekki wiaterek, który unosi kropelkę w powietrzu, ale zamiast tego mój palec przeszył ją, zmieniając jej kształt. Kiedy odsunęłam go od niej, ona znowu przybrała taką samą formę. Nie poczułam nic oprócz zimna. Ghiaccio to słowo pojawiło się w mojej głowie i spowodowało, że kropelka zamarzła. Nie byłabym w stanie tego zrobić tylko za pomocą wiatru. Chciałam zejść na ziemię i przyjrzeć się temu z bliska. Nawet nie wypowiedziałam tych słów, a już spływałam na dół razem z Jace'em. Gdy stanęłam na ziemi zobaczyłam, że niektóre kropelki zatrzymały się chwile przed tym jak uderzyły o ziemię. Opanowałam następny żywioł, ostatni. Mogłam teraz zrobić wszystko. Jestem nieśmiertelną, która posiada aż cztery moce. Od kilku tysięcy lat nie istniała taka osoba jak ja. 
- Panuję nad wszystkimi żywiołami. Jestem gotowa. – wypowiedziałam to z taką pewnością siebie, jaką nigdy nie słyszałam.






poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 11

Ból
Ten rozdział dedykuję Whites Deville. Napisałam go myśląc o naszej przyjaźni :) Mimo kłótni wszystko i tak wychodzi na prostą.
Przy okazji uważam, że to jeden z moich najlepszych rozdziałów. Miłego czytania. 



Przez całą drogę do samochodu myślałam o zdarzeniach na polanie. Moje serce na wspomnienie tych chwil, zaczynało mocniej bić. Jace otworzył bagażnik i wyjął z niego suchą bluzkę. Znowu zanurzyłam się we wspomnieniach pocałunku. Nagle wydało mi się, że coś jest nie w porządku. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że chłopak zamknął tylną część samochodu i skierował się stronę jakiejś dróżki. Co on znowu sobie wymyślił, prychnęłam. Ruszyłam za nim. Miałam dosyć lasu, wszystkie dźwięki coraz bardziej mnie męczyły. Ból głowy powoli dawał o sobie znać. Specjalnie szłam trochę wolniej, aby się z nim nie zrównać. Byłam dalej obrażona. Czemu on się mną bawił, dlaczego mu na to pozwalam. Powinnam była wyrwać się od razu, gdy jego usta dotknęły moich. To było takie… Pomyślałam o tym jak mogłabym się mu odgryźć.  Zachowanie godne małej dziewczynki . Przypomniałam sobie co najbardziej go denerwowało, jego wspomnienia.  Podbiegłam do niego i delikatnie, ale pewnie dotknęłam jego ramienia. Zaraz znalazłam się w innym miejscu. Leżałam na pryczy w jakimś pokoju. Ściany były zrobione z cegły tak samo jak podłoga. Po mojej prawej stronie znajdowało się okno, a naprzeciwko drzwi. Od razu skojarzyło mi się to pokojem w zamku. Na podłodze leżał mały dywan, a na nim drewniane zabawki. Rycerze z bronią na koniach, król z berłem i królowa w długiej sukni. W kącie przy łóżku znajdowały się pergaminy, musiały to być listy od jego matki. Z trudem podniosłam się z pryczy. Irytowało mnie to, że nie panowałam nad ciałem, tylko musiałam wykonywać polecenia, które kiedyś robił Jace. Gdybym mogła wyjrzała bym przez okno. Chociaż, pewnie i tak nic bym nie zauważyłam z powodu rozmazanego obrazu. To były przecież tylko wspomnienia. Usiadłam na podłodze i wzięłam do ręki króla. Popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że widzę tylko kontury zabawki. Jace pozbył się tego wspomnienia. Nagle usłyszałam odgłos kroków i ze strachu mocniej ścisnęłam zabawkę. Chrzęst zamka, drzwi stanęły otworem i ktoś wszedł do pokoju. Za nim udało mi się zobaczyć długi korytarz.  Nie widziałam jego twarzy, ale mogłam się domyślić po jego postawie, że to ten sam mężczyzna z którym siedziałam w karocy, kiedy zobaczyłam wcześniejsze wspomnieniu. Popatrzył na to co trzymam w ręce. Podszedł do mnie i brutalnie mi to wyrwał. Próbowałam jak najdłużej utrzymać króla w rękach, ale gdy tylko poczułam pierwsze szarpnięcie ojca Jace’a, nie wytrzymałam. Syknęłam z bólu. Szarpanina strasznie mnie wykończyła.  Czułam ból w płucach. Przypomniało mi się, że mój anioł w młodości był chory. Tak strasznie mu współczułam. Mężczyzna upuścił zabawkę i bezceremonialnie zgniótł ją butem. Wyszedł i zamknął na klucz pomieszczenie. Nigdy nie czułam się taka wiotka i słaba. Ponieważ nie miałam siły, aby wstać i podejść do zabawki, podczołgałam się do niej. Wzięłam w ręce główkę króla. Tylko ona jakoś się jeszcze trzymała. Patrzyłam na nią, a potem z impetem rzuciłam nią o ścianę. Wróciłam na poprzednie miejsce i w małe rączki wzięłam królową. Na moim policzku pojawiła się mała zimna łza. Poczułam ogromny ból w twarzy. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że leżę na ziemi i trzymam się za policzek. Nade mną stał Jace z kamienną twarzą. Czy to możliwe abym, aż tak go zdenerwowała, że musiał mnie uderzyć.

-Dlaczego to robisz?!- powiedział podniesionym głosem. Patrzył na mnie takim nieobecnym wzrokiem. Na pewno myślał o tym co zobaczyłam.
- A dlaczego ty się mną bawisz – odpowiedziałam. – Dlaczego sprawiasz mi ból pokazując coś czego naprawdę pragnę, a potem spełniasz moje marzenie i udajesz, że nic się nie zdarzyło.- przez całą wypowiedz nie ruszyłam się ani trochę. Bałam się. że chłopak znowu mnie uderzy.
- Pragnęłaś tego? – na jego twarzy malowało się zdziwienie. On nie wiedział.
- Też nie byłam tego pewna dopóki tego nie zrobiłeś. – wyrzuciłam. Chłopak ukląkł i delikatnie wytarł mój policzek. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że płacze. Zamknęłam oczy, jego dotyk sprawiał, że całe moje ciało płonęło. Chciałam być blisko niego.  - Wszyscy mnie zostawili. Mama, tata, nawet najlepsza przyjaciółka. Tylko ty zostałeś. Trzymałeś mnie w objęciach i pozwalałeś się wypłakać. Starałeś się mnie rozśmieszać. Nie zaprzeczaj, robiłeś to. Nie wiem co do ciebie czuje, ale to coś więcej. – Nie mogłam już więcej mówić. Wytarłam łzy i wstałam. Chłopak zrobił to samo, jego wzrok ciągle był utkwiony we mnie.
- Gdzie szliśmy – zapytałam. Chciałam jak najszybciej porozmawiać o czymś innym. Nienawidziłam rozmawiać na poważne tematy. Teatralnie rozejrzałam się naokoło, nie chcąc patrzeć w ciemne oczy chłopaka. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Też tego chciałem, ale to wszystko jest trudniejsze niż ci się wydaje. – powiedział to takim szczerym tonem. Moje serce mocniej zabiło. On chciał mnie pocałować. – wybacz mi – brzmiało to tak dziwnie. Jace proszący o coś. To nienaturalne. Musiałam mu wybaczyć
- Pod jednym warunkiem. Kiedyś wszystko mi wytłumaczysz. Wytłumaczysz co jest takie trudne. – popatrzyłam na niego poważnym wzrokiem. Nie mogłam uwierzyć, że tak szybko cała moja złość odeszła. Chłopak działał na mnie kojąco.
- Obiecuję.- popatrzył w inną stronę. Wyraźnie widziałam jego profil, był idealny. Dopiero teraz zobaczyłam, że w prawym kąciku ust ma małą bliznę. Ona dodawała mu uroku, stwierdziłam. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Chciał mi coś powiedzieć - Czuję wszystko to co ty. Najpierw jest to okropnie bolesne, ale potem pojawiają się przebłyski szczęścia, złości, nienawiści. Im jestem bliżej ciebie ból staje się mocniejszy, ale gdy cię dotykam, czuję tylko swoje uczucia. Nie byłem pewny tego kim dla mnie jesteś, ponieważ wszystko było tłumione przez tą więź. Nie poczułem tego, dopóki cię nie pocałowałem. To było takie inne. Teraz muszę trzymać się tego uczucia, bo to się szybko znowu nie wydarzy.- Nie mogłam w to uwierzyć. Sprawiam mu ból. On chciał mnie odłączyć, nie udało mu się. Ze zdenerwowania poprawiłam włosy.
- Nawet teraz? – chłopak potaknął. Odetchnęłam głęboko. -  pokaż mi moje uczucia – poprosiłam. Chłopak popatrzył na mnie niepewnie i dotknął mojego policzka. Doznania Jace’a były tak intensywne, że tłumiły moje myśli i emocje. Wszystko przyćmiewał ból. Widziałam czerń. Nie słyszałam nic poza moim ciężkim, urywanym oddechem. Ból promieniował z płuc na resztę ciała. Miażdżył kości. Przekłuwał oczy. Zgniatał ciało. Wszystko zapłonęło żywym ogniem. Nagle osłabł i zaatakował dwa razy mocniej. Nie panowałam nad własnym ciałem. Nie byłam wstanie ruszyć nawet palcem. Nagle poczułam namiastkę szczęścia i ból przeszedł w stronę czaszki. Zgniótł ją i puścił, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Wzrok wrócił tak samo jak słuch. Usłyszałam swoje imię. Mocno zaczerpnęłam powietrze, ale nie było mi to potrzebne, ponieważ bólu już nie było. Zrobiłam to chyba z przyzwyczajenia. Rozejrzałam się naokoło. Okazało się, że ledwo co stałam na nogach, Jace mnie podtrzymywał. Stanęłam pewniej, ale mimo to dalej byłam trochę oniemiała. Jeżeli kiedykolwiek wyobrażałam sobie śmierć myślałam, że właśnie tak się człowiek wtedy czuje.
- Przepraszam nie powinienem ci tego pokazywać. Był to najlżejszy ból, kiedy jesteś szczęśliwa. – popatrzyłam mu prosto w oczy i od razu tego pożałowałam, ponieważ ich kolor był tak samo ciemny jak czerń ,która mnie otoczyła.
- Też to czułeś? – jeżeli on odczuwał moje uczucia tak mocno, to jakby musiał się czuć w tym momencie. Wolałam sobie tego nie wyobrażać, aby nie zwrócić jedzenia.
- Nie, dotykam cię, ale wyglądałaś strasznie. Poczułem własny ból. – skrzywił lekko usta.
- Zawsze to czujesz? Nieważne co robię, czujesz to Skoro to jest najlżejszy to jaki jest najsilniejszy. – zaczęłam panikować. Zawsze byłam empatyczna.

- Nie martw się, ja odczuwam wszystko inaczej niż ty. – Nagle popatrzył na mnie całkowicie inaczej  i pociągnął mnie w stronę lasu …